Motocykl i rower Ducati oraz Lamborghini Huracán Sterrato na okładce szesnastego wydania EVO mówią, że wiosna jest za rogiem!
Lifting małego crossovera z Niemiec to żadna rewolucja. I chyba nikt nie ma mu tego za złe.
Początkiem bieżącego roku Volkswagen ogłosił odświeżoną wersję udanego i lubianego nie tylko w Polsce T-Crossa. To samochód o optymalnych gabarytach - świetny do miasta, ale i satysfakcjonujący w trasie. Auto - choć nie było jakieś okrutnie stare - to w świetle ostatnich nowych linii modelowych marki, dawało się odebrać jako coś bardziej leciwego niż w rzeczywistości. Część klientów upatrywała w tym rzecz jasna atutów - normalna obsługa, mniej drażniących systemów czy wszędobylskiej ekranów - ale prawdą jest, że lekkie odświeżenie T-Crossowi z pewnością nie zaszkodziło.
Niemcy mieli świadomość, że model ten nie był i nigdy nie będzie czymś, co stanowi o “być albo nie być” marki na rynku. Klienci go lubią za wspomniane gabaryty i segment (to w technicznie rzecz biorąc podniesione o 4 cm Polo, choć bez możliwości wyposażenia w napęd obu osi), co jednak nie wpływa na pozycję producenta w rankingach globalnej sprzedaży i potyczkowania się chociażby z Toyotą. Firma widzi jednak, że T-Cross ma spore grono zwolenników, nie pozostawiła więc modelu na pastwę losu i od kilku miesięcy mamy na rynku jego odświeżoną wersję.
Zestawiając nowego T-Crossa z poprzednim można zauważyć pewne zmiany, głównie w środku. Porównując go jednak do potencjalnych rywali, konstrukcyjnie już dość trąci myszką. Możemy upatrywać tego jednak w przychylności do żądzy klientów podróżowania “klasycznym Volkswagenem” - skoro wzięto się za jakiekolwiek zmiany, to chyba świadomie nie pozwoliliby sobie na takie “olewanie” tematu?
Jaki T-Cross jest w odbiorze? Wydaje się kompletny - przyjemny kompan do życia na co dzień. Oczywiście to poniekąd wynikowa egzemplarza prasowego, który był dość dobrze wyposażony, ale w zasadzie otwartość Niemców do swobody konfigurowania sprawia, że każdy zbuduje sobie optymalny pojazd dla siebie. W naszym samochodzie na uwagę zasługiwały przede wszystkim matrycowe reflektory (auto już w standardzie ma LED-y dookoła), które doceniliśmy zwłaszcza podczas nocnych przechadzek w deszczu. Poza tym - komplet systemów bezpieczeństwa (co ważne - łatwych do wyłączenia) czy aktywny tempomat.
Ten model Volkswagena już wcześniej słynął z przyjemnej konfiguracji układu zawieszenia. Samochód nastawiony jest na wygodę i komfortowe resorowanie (to też powód dla którego w T-Crossie można mieć maksymalnie 18-calowe obręcze), ale nie porzuca zupełnie pewności prowadzenia. Wcześniej jeździliśmy takim autem ze 150-konną benzyną 1.5 TSI i trzeba przyznać, że był to znakomity wariant. Znikome spalanie, świetna dynamika. Teraz również dostępny jest ten silnik, choć w nasze ręce trafiła mocniejsza z dwóch wersji trzycylindrowych 1.0. Cóż - 116-konna odmiana pozwala w miarę przyjemnie żyć z T-Crossem, ale model o mocy 95 KM może być niekiedy niewystarczający. Czasem podczas testu drażnił nas dźwięk jednostki R3 (zdarza się, że lubimy pracę takich silników), ale jako całokształt raczej nie mieliśmy większych zastrzeżeń do jego działania.
Niewielka pojemność skokowa sprawia, że motor ma trochę więcej pracy do wykonania, przez co okazuje się, że takie 1.0 TSI sprzęgnięte z nieustannie skutecznym DSG o siedmiu przełożeniach zużywa w zasadzie tyle samo benzyny co wspomniane 1.5 TSI. Ciągle mówimy jednak o przyjemnych dla kieszeni wartościach, choć jak na te gabaryty i masę ok. 1200 kg wyniki przekraczające 7 litrów nie są jakimś rekordem ekonomiczności. Auto osiąga setkę w jakieś 10 sekund i mknie maksymalnie 193 km/h - na co dzień pewnie wystarczy, ale czy podoła wyzwaniom rzucanym przez rywali?
Volkswagen przyzwyczaił klientów do tego, że jest dobrym kompanem, “po niemiecku” nie wychylający się przesadnymi ekstrasami i udziwnieniami. W dobie walki z autami z tak wielu kontynentów i tak licznych producentów może jednak okazać się, że będzie to niewystarczające. Lifting wyszedł autu na dobre, ale zmian mogłoby być trochę więcej.
Podstawowy T-Cross na szczęście nie przekracza 100 tys. zł w cenniku, ale za przyzwoicie skonfigurowane auto trzeba zapłacić już 20% więcej. Testowany samochód dobijał do 150 tys. zł. To ciągle niezła oferta, ale klienci bombardowani atrakcyjnymi designami, nowoczesnymi rozwiązaniami i po prostu świeżością rynkową mogą zacząć rozglądać się za czymś bardziej przełomowym.
Motocykl i rower Ducati oraz Lamborghini Huracán Sterrato na okładce szesnastego wydania EVO mówią, że wiosna jest za rogiem!
Niekończące się magiczne lasy, dzika przyroda, puste drogi, miejsca, do których nie dotarła cywilizacja - czas na weekendowy wypad samochodem!
Nowa linia na sezon 2025 ponownie przesuwa granice zarówno pod względem technologii, jak i emocji
Myślisz o wyposażeniu swojego samochodu sportowego w komplet najlepszych opon?
Wiele wskazuje na to, że pod nadwoziem przypominającym GT3 kabrio kryje się nowy Porsche Speedster.
Zanim powstanie następca AMG GT R czy Black Series, AMG szykuje pro-torową wersję auta drogowego.
Niemcy skorzystali z zasobów magazynu Peugeota i Alfy Romeo i zaprezentowali elektryczną Mokkę GSE.
Najnowsza opona z rodziny P Zero jest zrobiona głównie z bioodpadów. Wkrótce trafi do produktów JLR.
Nowa perła w koronie Maranello - Ferrari F80 - łączy nierealne osiągi z intuicyjnością jazdy.
W ramach liftingu BMW M5 dostanie kontrowersyjny front według języka designu Neue Klasse.
Na bazie 750S Lanzante stworzyło hipersamochód inspirowany zwycięstwem McLarena F1 w 24h Le Mans.
Intrygujący prototyp BMW M2 z dodatkowym aero to nie nowy CSL, a jedynie pakiet płatnych dodatków M.
MCPura to głęboki lifting Maserati MC20 z dodatkami pozyskanymi z ekstremalnego modelu GT2 Stradale.
Od wielu miesięcy Toyota testuje zamaskowane coupe w stylu GT z silnikiem V8. Co to właściwie jest?
Po wielu miesiącach zapowiedzi Hyundai wypuszcza swój drugi sportowy model z napędem elektrycznym.
Zbliża się premiera nowego Cayenne. Po raz pierwszy model ten będzie oferowany także jako EV.