Ośmiu polskich kierowców Forch Racing by Atlas Ward staje do walki o dominację w niemieckiej serii wyścigowej.
Kiedy Aston nie jest Astonem? Gdy jest to replika DB5 wyciągnięta wprost z „Nie czas umierać”. Dobrze byłoby jej nie zepsuć…
Na chwilę zapomnijcie o tym, że jest to replika Aston Martina DB5 zbudowana w celu zrealizowania scen kaskaderskich w najnowszym filmie z Jamesem Bondem, “Nie czas umierać” i rozważcie następującą tezę: to jest najbardziej czysty, ekscytujący, sprawiający radość i po prostu przyjemny w prowadzeniu nowy samochód jakim redakcja evo będzie jeździć w tym roku.
Jak to możliwe? Na początek masa: 1000 kg. Jest także napęd na tył i manualna, sześciobiegowa skrzynia biegów i szpera na tylnej osi. Pod maską znajduje się wysokoobrotowa, wolnossąca, rzędowa “szóstka” o mocy 343 KM. Ma przy tym opony w skromnym rozmiarze, które nie dają mu najmniejszych szans w atakowaniu jak najlepszych czasów na torze, nie posiada zaawansowanej aerodynamiki ani elektronicznych asystentów kierowcy.
To wszystko brzmi zbyt pięknie, by mogło być prawdziwe. W pewnym sensie tak jest, bo ten samochód istnieje tylko po to, by wystąpić w określonych scenach pościgowych w filmie “Nie czas umierać”. Jest wyjęty ze świata fantasy w każdym sensie tego słowa. Tymczasem jesteśmy w centrum testowym Aston Martina w Stowe, mamy do dyspozycji ten samochód i za chwilę będziemy mogli rozbijać się nim tutaj do woli.
Jak to zwykle bywa z rekwizytami do filmów, spora część tego “DB5” to iluzja, ale nie myl go z budowanymi od podstaw wydmuszkami do scen kaskaderskich z dawnych czasów. Ten wygląda kropka w kropkę jak oryginalny DB5, bo jest efektem skanowania laserowego prawdziwego auta z dokładnością do milimetra. Różnica polega na tym, że panele nadwozia są uformowane z karbonu i przymocowane do ramy tak, by nie używać śrub. W końcu samochody kaskaderskie mają ciężkie życie, więc priorytetem była łatwość wymiany poszycia.
Pod nadwoziem kryje się przestrzenna rama i podwozie, którego kluczowe wymiary takie jak rozstaw kół i osi są takie same jak w oryginale. Punkty mocowania skrzyni biegów i silnika dostosowano do podzespołów z samochodu-dawcy. Nasz opiekun z Aston Martina nie chciał zdradzić z jakiego samochodu pochodzą, ale umówmy się - mało jest relatywnie nowoczesnych, rzędowych, wolnossących silników o mocy około 340 KM.
Było kilka bardzo dobrych powodów, by sięgnąć po silnik i skrzynię z BMW E46 M3. Nie tylko ten, że to jeden z najlepszych silników spalinowych. I nie tylko dlatego, że nawet brzmi podobnie jak oryginalny silnik projektu inżyniera Tadeusza Marka, który również miał 6 cylindrów, więc ułożenie w komorze silnika jest dość podobne. Samochodów-dawców nie brakuje na rynku, a współczesna niezawodność idzie tutaj w parze z nieskomplikowaną elektroniką, bez której ten silnik także będzie działał. To dało ważny aspekt prostoty i możliwości adaptacji na planie.
Dynamiczne wymagania związane z kręceniem filmów o Bondzie obrosły legendą. To właśnie one są powodem, dla którego David King, szef operacji specjalnych Astona, kiedy stanął przed zadaniem pozyskania i przygotowania ośmiu oryginalnych DB5 do filmu "Nie czas umierać", podjął niekonwencjonalną decyzję, polecając swojemu zespołowi zaprojektowanie i zbudowanie replik od podstaw. “Nie można powiedzieć , kiedy chodzi o film o Bondzie" - wyjaśnia King - "ale znalezienie tylu oryginalnych samochodów, doprowadzenie ich wszystkich do tej samej specyfikacji i sprawienie, by były wystarczająco mocne, niezawodne i dynamiczne, aby zniosły wszystkie obciążenia, jakich doświadczą w filmie, było prawie niemożliwe".
Trudno uwierzyć, że projekt i budowa tych samochodów zajęły zaledwie 6 miesięcy. Na dodatek w tym samym czasie dział Special Operations był zaangażowany też w stworzenie pierwszego jeżdżącego prototypu modelu Valkyrie. Ostatnio Aston Martin trafia na pierwsze strony gazet z niewłaściwych powodów, ale trudno wyobrazić sobie inną markę, która mogłaby być w centrum dwóch tak różnych, a jednocześnie tak fascynujących projektów w tym samym czasie.
Nawet wiedząc, że ten samochód nie ma właściwie nic z oryginalnego DB5, trudno nie uwierzyć w jego autentyczność. Wykonanie i spasowanie nadwozia jest na bardzo wysokim poziomie, a detale wykonano z dużą starannością. Nawet dźwięk otwierania i zamykania drzwi bardzo przypomina prawdziwe auto z lat 60. Dopiero, gdy te drzwi otworzysz i rozejrzysz się po wnętrzu, powód zbudowania tej repliki staje się jasny, bo dominuje tu klatka bezpieczeństwa i kubełkowy fotel w wyścigowym stylu. Na desce rozdzielczej znajduje się zestaw podstawowych przyrządów, który wygląda jak oryginalny, przynajmniej gdy się zmruży oczy, a kierownica ma drewniany wieniec niczym w samochodzie z epoki. Tylko hydrauliczny hamulec ręczny w rajdowym stylu zdradza, że to jednak nie jest DB5.
Można wybaczyć temu autu, że jest nieco szorstkie i surowe w prowadzeniu; w końcu służyło tylko do kręcenia się przed kamerami. Jednocześnie ma ono wyraźną spójność i sztywność wyczuwalną od pierwszej chwili za kierownicą. Drążek skrzyni biegów jest wyjęty wprost z E46 i ma to samo odczucie precyzji podczas pokonywania kolejnych skoków. Tak samo silnik S54 M Power jest obłędnie żywy i responsywny, a przy tym charczy i prycha napędzając ten pojazd z pogranicza brytyjskich lat 60. i bawarskiej współczesności.
Układ kierowniczy jest wspomagany. Wręcz przesadnie, co wymaga, abyś zachował spokój w operowaniu rękami dopóki się w pełni nie wyreguluje. Drewniana kierownica również niesie ze sobą pewne wyzwania, jednym z nich jest to, że trudno się zorientować, kiedy powróciłeś do jazdy na wprost. Innym są metalowe wypustki na tylnej powierzchni obręczy, które uderzają w knykcie, jeśli się trochę zdenerwujesz.
Każdy samochód o stosunku mocy do masy na poziomie ponad 300 koni na tonę jest całkiem szybki, ale gdy jeździ na wąskich oponach (konkretnie na przeznaczonych do użytku drogowego oponach Avon o historycznym bieżniku, ale z nowoczesnych materiałów) ta szybkość idzie w parze z odświeżająco niskim poziomem przyczepności.
Nie musisz tym autem zamiatać soczystymi bokami, ale to bardzo przyjemne, jeśli tylko masz ochotę. Tego właśnie oczekuje się od samochodu stworzonego do ślizgania się na życzenie, w którym zazwyczaj zasiada 3-krotny rajdowy mistrz Wielkiej Brytanii i kierowca-dubler 007 Mark Higgins. Tym, co zaskakujące jest łatwość i podatność, z jaką samochód to wszystko robi. Duża w tym zasługa zawieszenia zapożyczonego z rallycrossu pochodzącego od firmy Prodrive. Ma genialne wyczucie równowagi i bajeczną, pozbawioną bezwładności zdolność do zmiany kierunku, co daje ogromną pewność siebie. Naprawdę dochodzisz do punktu, w którym możesz z nim zrobić wszystko.
Smutne, że ta replika DB5 nie może poruszać się po drogach publicznych, ale bezsprzecznie ma w sobie pierwiastek sensacyjnego, sportowego GT. Dodajmy do tego nieco kontekstu, bo oryginalne BMW M3 E46 - jeden z ulubionych samochodów evo w XXI w. - waży aż 500 kg więcej niż ten Aston. Jeśli chcesz coś porównywalnego w kwestii mocy do masy musisz pomyśleć raczej o Porsche 911 991 GT3.
Jest coś wspaniałego w tym coupe o klasycznych cechach zbudowanym przez tych samych ludzi, którzy odpowiadają za hipersamochód Valkyrie. Jednocześnie jest w tym coś smutnego, że ten przeznaczony do określonego celu samochód wyczynowy bezczelnie obnaża wady współczesnej motoryzacji, której filozofia “więcej, więcej, więcej” zepsuła całe generacje produkowanych od lat samochodów sportowych. Wielkie dzięki Aston Martin za przypomnienie nam - być może nie intencjonalnie - że mniejsza masa, mniejsza moc i mniejsza przyczepność mogą składać się na naprawdę znakomity samochód dla kierowcy.
Ośmiu polskich kierowców Forch Racing by Atlas Ward staje do walki o dominację w niemieckiej serii wyścigowej.
Alpine przechodzi na elektryczność i zaczyna od hatchbacka A290. Czy model ten ma DNA Alpine?
Wiele już powiedziano na temat hybrydowego M5, ale czas przestać gadać. Czas się przejechać.
Od przeszło 100 lat światy aut i motocykli romansują ze sobą. Ducati z Bentleyem spotykają się po raz pierwszy.
Drogie, luksusowe, elektryczne super-GT o mocy 1000 KM ma pokazać kierunek, w którym podąża Jaguar.
Nieznana do tej pory kolekcja 69 bolidów Formuły 1 Berniego Ecclestone’a trafi na aukcję.
Ostatni spalinowy Lotus - Emira - może dostać od losu jeszcze jedną szansę - wersję hybrydową.
Katarczycy przejęli około 30% udziałów w zespole Formuły 1 Audi, który pojawi się na gridzie w 2026.
Elektryczne Lamborghini nie pojawi się przed 2030 rokiem, za to marka zapowiada nowy hipersamochód.
W 2026 roku Lotus chce powrócić do częściowo spalinowych napędów za sprawą technologii Hyper Hybrid.
Większa moc i poprawione ustawienia wersji Final Edition mogą w końcu uwolnić pełny potencjał Supry.
Gama Lamborghini Temerario wkrótce rozrośnie się o kolejne warianty, także z RWD i większą mocą.
Niedawno pokazany supersamochód Alfy Romeo osiągnął 333 km/h podczas testów dynamicznych w Nardò.
G63 nie jest lepsze niż DBX707 czy RR Sport SV, za to ma więcej fejmu niż dwaj rywale razem wzięci.
W 2026 roku Land Rover zostanie oficjalnym partnerem i uczestnikiem rajdu Dakar.
911 GT3 RS od Manthey Racing ma świetne osiągi, brakuje tylko oficjalnego czasu na Nürburgringu.