Ośmiu polskich kierowców Forch Racing by Atlas Ward staje do walki o dominację w niemieckiej serii wyścigowej.
Mogłoby się wydawać, że 50 tys. zł to dziś za mało na nowe auto. A co dopiero elektryczne.
Spokojnie - cenniki Dacii Spring startują od niespełna 80 tys. zł, ale biorąc pod uwagę rządowy program dopłat do aut elektrycznych, który może wynieść do 27 tys. zł, okazuje się, że po szybkiej kalkulacji, najtańszego elektryka można mieć w Polsce za nieco ponad 50 tys. zł (abstrahując od tematu realnych szans na otrzymanie tej dotacji). Zaczyna wyglądać to naprawdę zachęcająco. Jak jest naprawdę? W EVO rzadko kiedy zajmujemy się autami tego segmentu, ale stwierdziliśmy, że nie samą ekskluzywnością człowiek żyje i warto niekiedy zejść na ziemię.
W Warszawie całkiem sporo tych aut jeździ w ramach usług car sharingu. Na pierwszy rzut oka jest to naprawdę zgrabne, nowoczesne auto, z cechami charakterystycznymi dla nowożytnych aut tej marki. Zaprojektowano je jako Renault Kwid jakąś dekadę temu, z myślą o rynku indyjskim. Potem pojawił się w Chinach. Kusi zwłaszcza obietnicami, z których później się nie wywiązuje, ale jako całokształt może się nawet podobać. Co to znaczy? Relingi to stylistyczny zabieg - nic do nich nie przymocujemy. LED-owe reflektory są LED-ami tylko przy światłach mijania, a koła skutecznie udają aluminiowe obręcze, choć są klasycznymi kołpakami.
Jeśli chodzi o ładowanie Dacii Spring, producent przewidział dwa rozwiązania - szybka ładowarka oraz prąd zmienny. Szybką ładowarką to miejskie auto naładujemy w mniej niż godzinę, klasycznym wallboxem - w 4-5 godzin, a z domowego gniazdka - w ponad 13 godzin. Odkładając jednak liczby z katalogów na bok, Spring jest w stanie realnie pokonać około 200 km na pełnym ładowaniu, co jak na stricte miejskie auto wydaje się przyzwoitym osiągnięciem, tym bardziej w tych pieniądzach. Koszt pełnego ładowania to w zależności od tego, czy robimy to w domu czy na mieście, waha się między 9 a 30 zł. Mróz i trasa szybkiego ruchu potrafią niestety skrócić zasięg nawet dwukrotnie. Wtedy nie jest już tak kolorowo, ale zdaje się, że to dopiero początek minusów Springa.
Samochód oferuje moc 45 KM i w mieście tak na dobrą sprawę wystarczy to do zwyczajnego poruszania się. Każdy wyjazd w trasę jest jednak niebezpieczny, a ponadto mocno skraca zasięg, więc Springa powinni wybrać raczej ci, którzy do wyjazdów w weekend używają innego pojazdu. W aucie na każdym kroku czuć cięcie kosztów - punktuję to, ale nie neguję. Skądś trzeba było wziąć tę cenę. Bagażnik jak na tak małe elektryczne auto jest niezłej wielkości (270 litrów - w zasadzie tyle co w Yarisie, choć to gabaryt Aygo X), choć brakuje mu foremności, haczyków czy choćby półki na kable, które trzeba wozić luzem (z przodu, choć miejsca jest całkiem sporo pod maską, niestety także nie wygospodarowano przestrzeni na ładowarkę).
To znaczy najmniej, ale jest o czym tu opowiadać. To znaczy… ponarzekać. Jest spartańsko, dość wąsko, ale skoncentrowano się na wszystkim tym, co niezbędne. Z perfekcyjną dokładnością. Plastiki są twarde, nawet te pod łokciami, brak tu jakichkolwiek ozdób czy nadmiaru schowków (jedyne cupholdery znajdują się w drzwiach), nie ma nawet regulacji kolumny kierownicy. Drażnią też zapożyczenia takie jak klasyczne rozwiązanie uruchamiania auta - aby uruchomić ten samochód elektryczny, należy przekręcić kluczyć i to w dodatku wcześniej wybierając tryb N na pokrętle przełożeń, o czym notorycznie zapominałem (auto parkujemy właśnie na N i zaciągamy hamulec ręczny). Uciążliwa jest też pojedyncza wycieraczka przedniej szyby, która przeciętnie zbiera wodę oraz brak nawiewów czy kieszeni (poza tymi w oparciu przednich foteli) z tyłu. Nie ma też tempomatu, a z kierownicy możemy jedynie ustawić ogranicznik prędkości. Zaskakuje za to standardowy, dotykowy ekran centralny z fabrycznym Android Auto oraz Apple CarPlay. Jest też manualna klimatyzacja (akurat przy tym aucie warto o tym wspomnieć), czujniki parkowania z tyłu z kamerą cofania oraz radar wyhamowujący samochód przy wykryciu przeszkody przed maską. Słowem więc - nie jest źle.
Podczas jazdy Spring nie zaskakuje niczym. Niczym pozytywnym, ale i trudno oczekiwać nie wiadomo jakich emocji po samochodzie o mocy 45 KM. Jest względnie cicho, przynajmniej do 70 km/h, zawieszenie daje o sobie znać dopiero na wybojach i w kabinie robi się wtedy nieprzyjemnie, również przez hałas opływającego powietrza i toczących się opon. Samochód w zasadzie nie jest wyciszony. Prowadzenie to coś, co znamy z aut typu Volkswagen Polo z końcówki lat 90. - niezbyt pewne i działające z opóźnieniem, ponadto mocno bujające nadwoziem na boki. W trybie ECO samochód jest w pełni skoncentrowany na oszczędzaniu energii, wobec czego robi się jeszcze wolniejszy, a prędkość maksymalna ograniczona jest do około 95 km/h (w ustawieniach regularnych - 125 km/h). Pojazd, pomimo 125 Nm momentu obrotowego, setkę osiąga w około 19 sekund, to na papierze - nie oszukujmy się - brzmi dramatycznie. W rzeczywistości aż tak źle nie jest, choć trudno mówić tu o rozpędzaniu się. Samochód po prostu swobodnie nabiera prędkości.
Dla kogo jest Spring? Według mnie raczej dla osób średnio interesujących się motoryzacją i godzących się na absolutne minimum w zamian za możliwość jeżdżenia jednak nowym, elektrycznym autem. Pojazd po uzbrojeniu w garść systemów i poduszki powietrzne w teście Euro NCAP otrzymał jedną gwiazdkę. Warto więc zastanowić się, czy chcemy takie auto do czegoś więcej niż tylko przemieszczanie się buspasami w godzinach szczytu. Z plusów - auto zawraca w miejscu, ma stosunkowo wygodne fotele i podstawowe elementy, których potrzebujemy na co dzień. Jak za takie pieniądze zdaje się być naprawdę niezłą propozycją. Biorąc pod uwagę dofinansowanie rządowe, Spring staje się w zasadzie najtańszym samochodem na rynku, nawet zestawiając go ze spalinowymi odpowiednikami. Bez wątpienia otwiera to oczy, ale trzeba mieć na względzie mnogość wad, w większości wynikających z oszczędności przy konstruowaniu tego pojazdu.
Ośmiu polskich kierowców Forch Racing by Atlas Ward staje do walki o dominację w niemieckiej serii wyścigowej.
Alpine przechodzi na elektryczność i zaczyna od hatchbacka A290. Czy model ten ma DNA Alpine?
Wiele już powiedziano na temat hybrydowego M5, ale czas przestać gadać. Czas się przejechać.
Od przeszło 100 lat światy aut i motocykli romansują ze sobą. Ducati z Bentleyem spotykają się po raz pierwszy.
W 2026 roku na starcie 24h Le Mans stanie zespół Genesis Magma Racing z modelem GMR-001.
To nie jest kolejna Mazda MX-5 - to jej pierwsza odmiana po konwersji na EV w firmie Electrogenic.
Nowy Escort nie jest kolejnym SUV-em, to klasyczny restomod napędzany benzyną.
Drogie, luksusowe, elektryczne super-GT o mocy 1000 KM ma pokazać kierunek, w którym podąża Jaguar.
Nieznana do tej pory kolekcja 69 bolidów Formuły 1 Berniego Ecclestone’a trafi na aukcję.
Ostatni spalinowy Lotus - Emira - może dostać od losu jeszcze jedną szansę - wersję hybrydową.
Katarczycy przejęli około 30% udziałów w zespole Formuły 1 Audi, który pojawi się na gridzie w 2026.
Elektryczne Lamborghini nie pojawi się przed 2030 rokiem, za to marka zapowiada nowy hipersamochód.
W 2026 roku Lotus chce powrócić do częściowo spalinowych napędów za sprawą technologii Hyper Hybrid.
Większa moc i poprawione ustawienia wersji Final Edition mogą w końcu uwolnić pełny potencjał Supry.
Gama Lamborghini Temerario wkrótce rozrośnie się o kolejne warianty, także z RWD i większą mocą.
Niedawno pokazany supersamochód Alfy Romeo osiągnął 333 km/h podczas testów dynamicznych w Nardò.