Motocykl i rower Ducati oraz Lamborghini Huracán Sterrato na okładce szesnastego wydania EVO mówią, że wiosna jest za rogiem!
Jeszcze do niedawna „mniejszy” Range Rover uznawany był za model warty mniejszej uwagi. Sprawy się nieco pozmieniały.
„Mniejszy” w przypadku Range Rovera oznacza, że nieustannie mamy tu do czynienia z prawdziwym kolosem. Ba, nowa odsłona tej wersji auta urosła aż o 10 cm. Sport najczęściej był nieznacznie mniej pokaźny, do tego odrobinę bardziej skoncentrowany na prowadzeniu, ale przy zachowaniu zbliżonego komfortu do „dużego” Range’a. Wyjściowe założenia się nie zmieniły, ale jednocześnie nowy Range Rover Sport wpisuje się teraz w kryteria zupełnie nowej ligi. Zachował co cenne, a zdobył mnóstwo elementów, których brakowało w dotychczasowych odmianach Sport.
Jakkolwiek to zabrzmi, w moim prywatnym odczuciu, dotychczas Sport odstawał nieco jakością wykonania od swojego większego brata. Nie mylcie tego ze złym wykonaniem - po prostu od aut o nazwie Range Rover oczekuje się już konkretnego poziomu, co w przypadku Sporta bywało sporne, zwłaszcza po latach eksploatacji. Co ciekawe, w nowym Sporcie zmieniła się przede wszystkim pozycja za kierownicą. Nie każdemu odpowiada, ale tym wyższym z pewnością będzie tu wygodnie i ergonomicznie. Trudno to powiedzieć o funkcjach pokładowych, ale warto rozpatrywać to w kwestiach obecnych czasów - po prostu wszyscy robią już dotykowe ekrany. Ten tutaj, 13-calowy, jest i tak dość dobrze “poukładany” i responsywny, choć część elementów przydałaby się bardziej tradycyjna (niżej wyświetlacza pozostawiono tylko ustawienia klimatyzacji, ale wciąż dotykowe…). Cyfryzacja dotknęła także (jak i w „dużym” Range Roverze) lusterko wsteczne, które obecnie może pokazywać rzut z kamery umiejscowionej nad klapą bagażnika. Znacznie bardziej przydatne na co dzień, szczególnie przy tak potężnej kabinie. Przed kierowcą znalazły się również cyfrowe - a jakże - zegary, na przeszło 13-calowym wyświetlaczu, które są całkiem OK, w przeciwieństwie do dotykowych guzików na kierownicy znanej z innych modeli marki, które wymagają przyzwyczajenia obsługi.
O designie nie ma co tu się długo rozwodzić - od razu widać, że to auto słusznej marki, front nie budzi żadnych skrajnych emocji, w przeciwieństwie do mocno odstającego od tego co znamy tyłu. Tablicę rejestracyjną przeniesiono na zderzak, a wąskie lampy połączono czarną blendą.
Nowy Sport to także fenomenalne zawieszenie pneumatyczne, które w licznych ustawieniach znakomicie łączy pewność prowadzenia z niebywałym komfortem. Tu bez wątpienia możemy pokusić się o stwierdzenie, że to najlepszy z Land Roverów i Range Roverów pod kątem miksu przytoczonych cech. To zasługa m.in. aktywnych stabilizatorów oraz mnóstwa elektroniki wspomagającej doznania płynące z jazdy. Te wspomagacze wesprą także poza asfaltem, bo Range Rover, niezależnie od wersji, naprawdę sporo potrafi na nieutwardzonym szlaku. W większości miejsc ograniczą go jak zwykle drogowe opony, ale i tak mnogość funkcji i ustawień napędu, prześwitu czy kontroli trakcji potrafi aż onieśmielić. Najlepiej zdać się na programy przygotowane przez producenta, a wówczas zajedziecie naprawdę daleko - zarówno na piasku, jak i w błocie.
Mamy zawsze 6 (za chwilę także 8 w wersji SV), co już cieszy. Oczywiście coraz więcej tu wsparcia elektrycznym silnikiem, co nie powinno cieszyć, ale bez obaw - Range Rover Sport nawet w hybrydowych odmianach zachował swój wyjątkowy charakter i takie rozwiązania nie rozwodniły jego wyrazu. W przypadku testowanej odmiany, topowej hybrydy plug-in P510e, jest to sześciocylindrowa trzylitrówka o mocy 400 KM, która w połączeniu z elektrycznym silnikiem daje 510 KM oraz 700 Nm! Nie jest to jednak auto stworzone do podróżowania szaleńczym tempem (w tym sprawdzi się dopiero wspomniana odmiana SV, którą mieliśmy już okazję sprawdzić, ale wciąż nie możemy za dużo mówić), raczej do spokojnego zadania kierunku i bezproblemowego utrzymywania tempa. Bezszelestnie, bez wysiłku, głównie dzięki elektrycznej jednostce, dzięki której tym kolosem będziecie w stanie pokonać realnie blisko 90 km bezemisyjnie!
Sport jest świetnie wyciszony oraz niebywale komfortowy, choć dość podatny na boczny wiatr, co dość dziwi, biorąc pod uwagę, że waży ponad 2900 kg. W mieście nieźle sobie radzi pomimo kolosalnych rozmiarów (zasługa skrętnej tylnej osi), ale bez wątpienia odnajduje się dopiero w trasie. Prawdę mówiąc zadowala wygodą podróżowania, ale jednocześnie nie odkrywa niczego nadzwyczajnego. Można by stwierdzić, że to wada, ale Range Rover, jak już pisaliśmy o „dużym” modelu w odmianie SV - po prostu ceniony jest za ewoluowanie, a nie rewolucje.
Na nowego Range Rovera Sport trzeba mieć minimum pół miliona złotych. W dobie konieczności płacenia ponad 200 000 zł za kompaktowe samochody może to i tak nie dziwi, ale tu dopiero zaczyna się poletko do zabaw w konfiguracje i łatwo skończyć z kwotami dochodzącymi do 800 000 zł. Nie chodzi tu wyłącznie o opcje, ale bardziej mnogość silników i wersji wyposażenia. Nasze auto - odmiana P510e w wersji Autobiography, to wydatek minimum 732 000 zł. To mnóstwo pieniędzy, szczególnie, że rozmawiamy o cenie bez opcji (choć mowa o najbogatszej wersji, nasz egzemplarz kosztował ponad 800 000 zł). Z drugiej jednak strony dostajemy auto bliskie wzorowemu, które może przejechać ok. 90 km na prądzie, a w trybie hybrydowym, w trasie, zadowoli się około 11 litrami benzyny. Nieźle jak na auto ważące blisko 3 tony. Okaże się bajeczne, kiedy wiecie jak je eksploatować (mowa o szacunkowej świadomości rodzaju pokonywanych tras), no i oczywiście celujecie w auto w takim właśnie budżecie.
Motocykl i rower Ducati oraz Lamborghini Huracán Sterrato na okładce szesnastego wydania EVO mówią, że wiosna jest za rogiem!
Niekończące się magiczne lasy, dzika przyroda, puste drogi, miejsca, do których nie dotarła cywilizacja - czas na weekendowy wypad samochodem!
Nowa linia na sezon 2025 ponownie przesuwa granice zarówno pod względem technologii, jak i emocji
Myślisz o wyposażeniu swojego samochodu sportowego w komplet najlepszych opon?
Najmniejszy czterodrzwiowy model Mercedesa debiutuje w swojej trzeciej generacji, na razie jako EV.
Przeznaczona na tor, ale z homologacją drogową, Dallara Stradale zyskała ważne poprawki na 2025 rok.
Porsche 911 zyska kolejne ekscytujące, pożądane wersje o dużym stopniu personalizacji.
Lexus wkracza na europejski rynek z nowym RZ wyposażonym w układ kierowniczy steer-by-wire.
Następna dekada Morgana zaczyna się tu i teraz, od premiery nowego flagowca o nazwie Supersport.
Za mniej więcej dwa lata poznamy elektryczne sportowe Alpine, rywala Porsche Caymana EV.
Oczekiwana elektryczna wersja Maserati MC20 najpewniej w ogóle nie trafi na rynek.
Prace nad elektrycznym sportowym SUV-em od Mercedesa-AMG idą pełną parą. Na celowniku Lotus Eletre.
Trzy lata po debiucie Lotus odświeża ofertę sportowego modelu Emira.
Rodzina modeli A6 ma być dla Audi nowym otwarciem w walce z BMW 5 i Mercedesem klasy E.
Z okazji 30. rocznicy zwycięstwa w Le Mans, Lanzante tworzy samochód inspirowany kultowym F1 GTR.
Nowe normy bezpieczeństwa EuroNCAP będą premiować modele z fizycznymi przyciskami zamiast ekranów.