Czytelnicy wybierają cel, my ruszamy w drogę – te proste zasady zmieniły się dla nas w wymarzoną przygodę.
Czytelnicy wybierają cel, my ruszamy w drogę – te proste zasady zmieniły się dla nas w wymarzoną przygodę.
Pierwszy, mazurski etap projektu „Yokohama on Tour”, okazał się strzałem w dziesiątkę. I, co tu dużo mówić – podniósł poprzeczkę bardzo wysoko. Kolejny na liście wyjątkowych miejsc wskazanych przez Was – naszych Czytelników, okazał się Beskid Śląski, a więc przeciwny kraniec Polski. Czy sprostał oczekiwaniom?
Zanim odpowiemy na to pytanie, przypomnijmy sylwetki głównych bohaterów naszego cyklu. To dzięki nim, radość z odkrywania najbardziej malowniczych zakątków kraju, mogliśmy połączyć z radością jazdy. Pierwszy to zmodyfikowany Ford Mustang GT, wyposażony w opony Yokohama ADVAN Neova AD09, idealne, by okiełznać taką maszynę a jednocześnie zachować sportowego ducha. Drugie auto to Porsche Cayman GT4, wyposażone w opony ADVAN Sport V107, znakomite właśnie w przypadku aut performance. Mieliśmy więc idealny cel, idealnych towarzyszy podróży i, jak się okazało, niemal idealną trasę. Odcinek z Warszawy do Wisły przemierza się całkiem szybko i bardzo przyjemnie. Na miejsce dotarliśmy po około czterech godzinach, czyli w takim samym czasie, jaki zajęła nam podróżdo Mikołajek. To o tyle ciekawe, że tym razem pokonaliśmy niemal dwa razy dłuższy dystans. Jedynym zgrzytem okazał się odcinek Piekary-Pyrzowice autostrady A1. Ostrzegamy, że poprzeczne nierówności po jakimś czasie dają porządnie w kość.
Wszelkie niewygody skończyły się jednak natychmiast po dotarciu na miejsce. Pięciogwiazdkowy hotel Crystal Mountain w Wiśle okazał się strzałem w dziesiątkę. Jego nietypowa architektura skojarzyła się nam z luksusowym wycieczkowcem, płynącym przez morze zieleni. I było to skojarzenie zaskakująco trafne. Hotel oferuje bowiem wszystko, co potrzebne by spędzić udany urlop – restauracje z wyśmienitą kuchnią, bary, aquapark, SPA, siłownię… i wiele innych atrakcji, których najzwyczajniej nie zdążyliśmy odkryć. Fantastycznym udogodnieniem okazał się także parking podziemny z łagodnymi wjazdami (nawet nisko zawieszone auta wjeżdżają bez problemu). Takie rozwiązanie zapewniło nam skuteczną ochronę przed palącym słońcem i gwałtownymi burzami – bo właśnie na taką pogodę trafiliśmy.
Na szczęście ulewy nie trwały długo i wkrótce mogliśmy rozpocząć zwiedzanie. Zaczęliśmy od Przełęczy Salmopolskiej (934 m n.p.m.), drugiej pod względem wysokości (po Krowiarkach) przełęczy w Beskidach, dostępnej dla zmotoryzowanych. To właśnie tu, w paśmie Baraniej Góry, biegnie niezwykle malownicza (a przez to bardzo popularna wśród turystów) droga, łącząca Wisłę i Szczyrk. Chcieliśmy sprawdzić, czy zapewni nam wrażenia porównywalne z tymi, jakie pamiętaliśmy z podobnych krętych tras Szwajcarii czy Rumunii. I tu niestety spotkało nas rozczarowanie – liczyliśmy na drogę równie wymagającą, co zapewniającą frajdę z jazdy. Dostaliśmy krótki odcinek z kilkoma zakrętami i przeciętnymi, jak na tę okolicę, widokami. Niedosyt postanowiliśmy sobie zrekompensować, przejeżdżając trasę kilkukrotnie, by rozgrzać opony przed kolejnymi etapami podróży.
Następnie skierowaliśmy się w stronę Trójwsi Beskidzkiej, czyli Istebnej, Jaworzynki i Koniakowa. Miejsca te słyną z niepowtarzalnego folkloru, fantastycznej muzyki ludowej i przepięknych koronek. W okolicy można podziwiać kilkadziesiąt starych, klimatycznych zagród (jedna z nich, Chata Kawuloka z XIX w., stanowi nawet część Szlaku Architektury Drewnianej województwa śląskiego). Przy okazji utwierdziliśmy się w przekonaniu, że naszym ulubionym sposobem zwiedzania jest zjeżdżanie z głównych dróg i eksplorowanie takich zakątków regionu, które są ukryte i mniej oczywiste.
Fantastyczna okazała się nasza baza wypadowa, czyli Wisła – prawdziwa perła Beskidów. Położona wyjątkowo malowniczo, w samym sercu Beskidu Śląskiego, od dawna cieszy się sławą popularnego kurortu. To tutaj, u stóp Baraniej Góry, ma swój początek Wisła, najdłuższa rzeka w Polsce.
Samo miasteczko urzeka, podobnie jak cała okolica. Centrum Wisły praktycznie zawsze tętni życiem, zapewniając turystom liczne atrakcje. Nie brak tu także zacisznych zakątków, w których można znaleźć trochę wytchnienia. Liczne górskie szlaki sprawiają, że turyści przybywają tu praktycznie cały rok – latem, by wędrować po tutejszych wzgórzach, zimą, by skorzystać z bogatej oferty sportowej (Wisła to przecież miasto rodzinne samego Adama Małysza!). Nic więc dziwnego, że kurort zapewnia znakomitą infrastrukturę, liczne restauracje i obiekty noclegowe. Każdego dnia pobytu gratulowaliśmy sobie wyboru hotelu – jakość i gościnność przerosły nasze oczekiwania. A roztaczający się z naszych okien cudowny widok na całe miasto był wisienką na torcie. Mogliśmy więc „zwiedzać” Wisłę nie tylko w trakcie pieszych wędrówek, ale i podczas picia kawy na tarasie. Fantastyczne miejsce, zarówno na krótki wypad, jak i na dłuższe wakacje – solo, z przyjaciółmi albo z całą rodziną.
Po kilku dniach intensywnego zwiedzania (którego efekty z dumą i radością przedstawiamy na zdjęciach), ruszyliśmy w drogę powrotną. I tu ciekawostka – jeszcze w czasie naszej mazurskiej przygody odkryliśmy, że tak intensywne zwiedzanie generuje problem, którego nie przewidzieliśmy, a mianowicie... masę odcisków palców na ekranach nawigacji. Tym razem, bogatsi o doświadczenia z poprzedniej podróży, przed wyjazdem nakleiliśmy na ekrany folię ochronną marki GRIZZ. Po pierwsze – wyeliminowało to problem ze śladami palców a po drugie, dzięki matowemu wykończeniu folii – w słoneczne dni ekrany stały się bardziej czytelne. GRIZZ to folia redukująca odciski, tłuste smugi i refleksy światła oraz zapewniająca ochronę przed rysami, a więc idealnie odpowiadająca na nasze potrzeby. Co ważne, tego typu zabezpieczenie nie zmienia reakcji ekranu na dotyk. Sprawdziło się! Korzystaliśmy z nawigacji z powodzeniem i zrobimy to znowu, zabierając Was w kolejny rejon Polski.
Czytelnicy wybierają cel, my ruszamy w drogę – te proste zasady zmieniły się dla nas w wymarzoną przygodę.
Włoski hot hatch na bazie Fiata 500 miał długie i owocne życie, ale nadszedł czas pożegnania.
Nazwa „Dom Volvo” kojarzy się z przyjaznym miejscem. Idealnym na powitanie dokładnie przemyślanego, elektrycznego SUV-a.
Zawarta w nazwie „ochrona”, to niejedyna zaleta folii ochronnych. Sprawdź jak poprawić komfort użytkowania ekranów dotykowych.
Elektryczne Renault R17 to jeden z tych konceptów, które bardzo byśmy chcieli zobaczyć w produkcji.
Nowy wóz Alonso brzmi lepiej niż bolid i jest prawie tak samo szybki. Ale ma tablice rejestracyjne…
Cupra Terramar to sportowy kuzyn VW Tiguana z silnikiem od Golfa GTI lub hybrydą plug-in.
Aston Martin Vanquish w 2024 roku powraca z nowym designem i podwójnie uturbionym V12 o mocy 835 KM.
Czytelnicy wybierają cel, my ruszamy w drogę – te proste zasady zmieniły się dla nas w wymarzoną przygodę.
Audi wprowadza zmodernizowanego SUV-a Q5 oraz sportowe SQ5 z 3-litrowym V6 TFSI o mocy 367 KM.
Hyundai na poważnie przymierza się do produkcji modelu N Vision 74. Padła nawet data: 2030 r.
Speedster PureSpeed będzie pierwszym z serii ultra-ekskluzywnych modeli specjalnych AMG.
Audi S3 po liftingu zyskało na dynamice jazdy i znacząco zbliżyło się do Mercedesa-AMG A35.
Brytyjski Kingsley wprowadza serię personalizowanych Defenderów V8 w wersjach 90 i 110.
Nomad z napędem elektrycznym to najnowszy pomysł Ariela na uniwersalne buggy do zabawy w terenie.
Aquaracer Professional 300 w wersjach Date i GMT, oddaje hołd tym, którzy odpowiadają na wezwanie natury.