Zamów najnowsze wydanie magazynu EVO
Już dziś możesz zamówić nowy numer lub prenumeratę magazynu EVO. Magazyn jest również dostępny w najlepszych salonach prasowych.
Potężny pickup, który za nic ma sobie grawitację vs. równie gibka, ale jednak kobieta. Czy dogadają się ze sobą na 1000 km asfaltów, pól i bezdroży?
Ford odrobił lekcję z tematu hołdów składanych niewątpliwym legendom i poprawił swoją ofertę dla miłośników pickupów. Pickupów, ale tych trochę szybszych i bardziej zwariowanych. Oczywiście Unia Europejska nie byłaby sobą, gdyby nie rzuciła kilku kłód pod koła (choć z tymi Raptor radzi sobie świetnie), wobec czego na Starym Kontynencie z 3-litrowego V6 mamy “tylko” niespełna 300 KM, gdzie USA czy Ameryka szczycą się mocą aż 400 KM (w zasadzie to kwestia sterownika, więc więcej chyba dodawać nie trzeba…). Nadal jednak jest to jedno z najlepiej wyglądających aut “roboczych” (przez szalone zawieszenie niestety uciąg na haku i ładowność mocno ucierpiały), wobec czego oddaliśmy je na Majówkę koleżance z redakcji.
Jak mówi - gabaryty jej nie przeraziły, wszak ma doświadczenie z SUV-ami, również tymi z USA. Sama jazda problemem nie jest, trochę słabiej z zajmowaniem miejsca. Nie ma co trudzić się z wskakiwaniem do wnętrza Forda - trzeba jak rasowy redneck użyć progu ku uciesze obserwatorów, inaczej kończy się na brudnych nogawkach. Raptor to auto nafaszerowane wspomagaczami elektronicznymi, choć jednocześnie zachowujące zdrowy rozsądek w tym daleko idącym wspieraniu kierowcy. Nic tu nie dzieje się bez przyzwolenia kierowcy, a w zasadzie o wszystkim decyduje on, nawet jeśli pickup podpowiada o ewentualnych skutkach pewnych manewrów. Zresztą byłoby dziwnie, gdyby Raptor na siłę wyhamowywał np. zbliżając się do przeszkody. Tu czujniki parkowania mają spory dystans do “pozamiejskich” sytuacji, ochoczo wręcz biorąc na siebie błoto, gałęzie i rowy.
Co ciekawe, Raptor pojawił się w Europie wcześniej niż Ranger, na którym teoretycznie bazuje. Poza tym jest to pierwszy tego typu mariaż z Volkswagenem i ów Ranger dzieli dużo, co by nie powiedzieć - prawie wszystko - z Amarokiem. Sprawa ma się rzecz jasna nieco inaczej w przypadku Raptora (który przede wszystkim otrzymał mnóstwo dodatkowych wzmocnień karoserii i podwozia), ale jest to kolejny przykład tego, dokąd zmierza motoryzacja - unifikacja i elektryfikacja. Tym bardziej więc pora nacieszyć się faktem, że Raptor za nic ma sobie elektryczne wspomagacze i godnie raczy na wysoko podwieszonej kabinie swoimi sześcioma cylindrami.
Silnik to jednak nie to, co czyni Raptora wyjątkowym. Nasza koleżanka zwróciła uwagę zwłaszcza na “ładne” zawieszenie. Ale układ Fox’a to przede wszystkim niebywałe możliwości. To auto - co pokazywaliśmy w szóstym wydaniu magazynu EVO - potrafi nawet fruwać. Seryjne auto w 2023 roku. Wsiadasz, napędzasz się i pokonujesz kilka metrów w powietrzu. Pomyślelibyście? No my też nie, ale powtarzać tego miernie przyjemnego doświadczenia raczej nie zamierzamy. Chętnie za to powtórzylibyśmy błogi wyjazd w dzicz, odludzie i miejsca pełne beztroski - tam Raptor czuje się jak ryba w wodzie (a brodzić też może głęboko, oj głęboko!), śmiało zapuszczając się tam, gdzie większość kierowców nie odważyłaby się go zaprowadzić.
Raptor to świetne auto do biwakowania. Na pace umieszczono gniazda ładowania (teoretycznie pilarki, szlifierki czy innych narzędzi, ale śmiało można wpiąć tam laptopa i puszczać z niego muzykę na pozamiejskim pikniku), a same jej drzwi z powodzeniem udźwigną ciężar dwóch niezbyt opasłych biwakowiczów. Elektrycznie sterowana roleta (to nie tania opcja, nad którą warto się zastanowić, bo może i jest wygodna, ale w kontakcie z pyłem czy piachem lubi się zacinać, ponadto ograniczając część przestrzeni ładunkowej bliżej kabiny) pozwoli szybko i bez nadmiernego wysiłku przykryć dobytek w razie deszczu.
Coś o dźwięku. Sześć cylindrów w zestawieniu z bardziej ambitnym charakterem samochodu zwiastuje już jakieś akustyczne emocje. Koleżance spodobał się dźwięk pod kątem umiarkowanej, acz rasowej donośności, choć trudno bronić sensu obecności aż czterech trybów pracy układu wydechowego wyposażonego w klapy, bo trudno je rozróżnić. Mimo wszystko Fordowi należy się uznanie, że w dobie nadmiaru filtrów i norm emisji spalin, byli w stanie wprowadzić do produkcji tego typu auto, godząc się na naprawdę niewielką ilość koniecznych obostrzeń.
Ford miał ciężki orzech do zgryzienia w kwestii wykończenia wnętrza, wszak to produkt globalny, który musi spełnić oczekiwania rynku amerykańskiego, jak i europejskiego. Złoty środek okazał się całkiem korzystny, bo wewnątrz sporo jest materiałów miękkich, choć nie brak też okrutnych plastików, najczęściej jednak są poza zasięgiem dotyku. A co nasza redakcyjna testerka sądzi o kokpicie? “No Tesla” - brzmiało pierwsze wrażenie. Owszem, pionowy (choć nie tak jak miejsca na tylnej kanapie) wyświetlacz początkowo może przerażać, ale później okazuje się, że jest całkiem intuicyjny i świetnie współpracuje z Apple CarPlay. Na plus także cyfrowe wskaźniki za kierownicą - są proste i czytelne, a dodatkowo można je personalizować od A do Z, ustawiając wedle własnego poczucia harmonii elementy, z których korzystamy najczęściej.
Oprócz zaprogramowanych trybów jazdy na wszelką nawierzchnię (i niezależnie sterowanego napędu obu osi), Raptor oferuje nam indywidualne nastawy układu kierowniczego, amortyzatorów, czy wspomnianego już wcześniej wydechu. Do tego tryb R, który po jednym kliknięciu wszystkie ustawienia zmienia na nasze zaprogramowane wcześniej preferencje, tak aby zastaną sytuację przywitać w pełni gotowym do działania samochodem. Co jeszcze? Blokady dyferencjałów, systemy bezpieczeństwa oraz kamery wspomagające jazdę po bezdrożach… można by wymieniać długo. Ale pełnoprawnymi offroaderami ani my, ani koleżanka - nie jesteśmy, wobec czego skoncentrujemy się na tym, jakie wrażenie auto robi na drodze.
Robić musi spore, wszak gabaryt, kolory, charakter, “pickupowatość”, 2,5 tony masy i blisko 5,5 m długości nie zginie w tłumie. Ale same rozmiary i potęga Raptora nie przytłaczają. Tylne zawieszenie (nie piórowe jak w zwykłym Rangerze) sprawia, że auto prowadzi się też bardziej jak osobówka niż samochód dostawczy. Do tego można swobodnie podróżować nim na autostradzie, jak i drogach międzymiastowych - nowoczesny, nie trzęsie, pełno systemów relaksujących, wspomagających i ostrzegających, no słowem - niemal auto do wszystkiego.
Zawsze musi być jednak jakieś “ale”. I choć ostatnio coraz częściej godzimy się na to, że “fajne” auto niesie za sobą pewne wyrzeczenia, tak Raptor w dużym mieście bywa naprawdę upierdliwy. Z miejsca parkingowego dość mocno wystaje, a na regularnym wyznaczonym miejscu z trudem otworzycie drzwi. Mieszkając jednak poza “betonozą”, naprawdę może być to jeden z fajniejszych uniwersalnych wyborów, zwłaszcza jeśli zdarzy się wam wrzucić coś cięższego na pakę w ramach prac ogrodowych lub pociągnąć przyczepę z koniem, łódką czy samochodem. No dobra - specyfika Raptora sprawia, że ma on trochę mniej sprawności w tych ostatnich czynnościach względem Rangera (2500 kg na haku i ok. 700 kg ładowności zamiast tony), ale nie oszukujmy się - najczęściej i to nam wystarczy, a do funkcji prawdziwego woła roboczego, raczej wybierzemy coś bardziej klasycznego niż skaczącego mięśniaka, jakim jest Ford Ranger Raptor.
Na co dzień dynamika Forda jest zupełnie wystarczają, pomimo sporej wagi. Brzmi ciekawie, wygląda świetnie, krawężniki mu niestraszne, a prowadzi się… cóż - znacznie słabiej niż każda osobówka, ale sporo lepiej niż większość pickupów, pomimo opon typu A/T. W trybie pracy Baja ma nawet podtrzymanie turbo, co w kopnym piachu pozwoli na efektywne skorzystanie z potencjału jednostki napędowej. To wszystko jednak sprowadza się do marketingu, a Raptora kupuje się sercem.
Nasza testerka pewnie nie kupiła by pickupa za prawie 400 000 zł, ale przyznaje, że podróżowanie nim ma coś w sobie. Pewien lifestyle, pewną indywidualność, trochę naginanie reguł, co zwłaszcza dziś jest zbiorem cech, za którymi tęsknimy, w dobie unifikacji i nadmiaru bezpieczeństwa zewsząd. Ford pokazuje, że mimo szaleńczych czasów pod kątem narzucanych obowiązków, można jeszcze zrobić coś z pazurem, charakternego, funkcjonalnego, interesującego, a do tego z czym wbrew pozorom, poradzi sobie również kobieta.
Już dziś możesz zamówić nowy numer lub prenumeratę magazynu EVO. Magazyn jest również dostępny w najlepszych salonach prasowych.
Podstawowy Mercedes-AMG GT 43 ma pod maską dwulitrowe serce o mocy 422 KM.
Elektryczny Taycan przeszedł kurację w dziale GT. Efekt to najmocniejsze seryjne Porsche w historii.
Już za tydzień Porsche pokaże flagową wersję Taycana, jakiej jeszcze nie było.
Mate Rimac wyraził swoje zastrzeżenia do zapowiadanych przez Elona Muska osiągów Tesli Roadster.
Najtańsze BMW i4 ma mniejszą baterię, mniej mocy i kosztuje 259 tysięcy. Czy warto go wybrać?
Koncern JLR opublikował zdjęcia z testów pierwszego w historii elektrycznego Range Rovera.
Od roku modelowego 2024 Aston Martin DBX dostanie nowe wnętrze inspirowane nowym Vantage.
Najlepsze rzeczy z Cayenne Turbo GT poprzedniej generacji znalazły drugie życie w nowym Cayenne GTS.
Mercedes-AMG dodał flagowe coupe GT do gamy modeli z napędem hybrydowym E-Performance.
Jeździmy najnowszym DB12 Volante, którego misją jest przywrócić Aston Martina na właściwe tory.
Elektryczne GranCabrio Folgore to pierwszy na rynku kabriolet segmentu GT z napędem bezemisyjnym.
Kariera Alfy Romeo Milano trwała kilka dni. Włoski rząd zmusił producenta do zmiany nazwy na Junior.
Torowy GMA T.50 oznaczony literą ‘s’ jest lżejszy, mocniejszy i ma lepsze aero niż model drogowy.
Zbliża się debiut najmocniejszej Corvette w historii - nowego ZR1 generacji C8.
Pagani wraz z Instituto Europeo di Design stworzyło wizję Zondy w roli hipersamochodu przyszłości.
Toyota GT86 zmieniła rynek sportowych coupe, a późniejsze GR86 doprowadziło tę formułę do perfekcji.