Ośmiu polskich kierowców Forch Racing by Atlas Ward staje do walki o dominację w niemieckiej serii wyścigowej.
Oto powód, dla którego Renault Kangoo może zyskać zainteresowanie nawet redakcji EVO.
Mogłoby się wydawać, że to niemożliwe, aby Renault Kangoo, w dodatku w użytkowej, “blaszanej” wersji znalazło swoje miejsce w przestrzeni zainteresowania redakcji EVO. A jednak! Cóż tak wyjątkowego ma w sobie srebrne auto ze zdjęć?
Przede wszystkim jest wielozadaniowe. To, że w działaniach redakcyjnych potrzebujemy niekiedy auta, które zmieści sporo sprzętu fotograficznego czy technicznego podczas wyjazdu na wystawy motoryzacyjne czy sesje zdjęciowe, to dość normalna rzecz i do tego wcale nie potrzeba małej furgonetki. W Kangoo sprawdziła się jednak jego ładowność i praktyczność, bo przy odbiorze nowego wydania pisma, magazynier po prostu mógł załadować wózkiem widłowym całą paletę wprost za plecy kierowcy, oszczędzając nasz czas oraz wysiłek transportowania paczek do tradycyjnych samochodów osobowych. To w sumie nic nadzwyczajnego, prawda.
Wyjątkowość srebrnego Kangoo stanowi jego wersja - Open Sesame. “Sezamie otwórz się”? Tak jest. Francuzi tak właśnie nazwali odmianę, która nie posiada prawego słupka B, dzięki czemu łatwiej dostać się do przestrzeni ładunkowej. Pojazd jednocześnie umożliwia rozłożenie specjalnej ścianki grodziowej z metalową siatką, która powiększa miejsce na towar “o fotel pasażera”. Ten chowa się pod podłogę, tworząc prostą przestrzeń z “paką”, oferując tym samym blisko 3 metry długości, np. do położenia drabiny, jeśli nie mamy specjalnych uchwytów na dachu. Można by powiedzieć - ok, ale to wciąż auto dostawcze, z większą przestrzenią użytkową i… co w nim nadzwyczajnego? Właśnie to, że przy tych ciekawych rozwiązaniach, pozostaje kompaktowych rozmiarów furgonetką, którą przemykasz po mieście i w trasie jak normalnym autem osobowym. Jeśli komuś nieco trudniej przychodzi adaptacja do większych gabarytów pojazdu, to tu ma złoty środek.
Cieszy też fakt, że kabina to tak naprawdę niewiele zmodernizowany kokpit znany np. z Renault Clio sprzed kilku lat, z niego wyżej zamontowanym lewarkiem zmiany biegów. Choć biorąc pod uwagę nowoczesny, dotykowy ekran (w opcji nawet 8-calowy) to w zasadzie w ogóle można się tu poczuć jak w małym, świeżym kompakcie francuskiego producenta. Co prawda Renault Express (czyli w pełni blaszana wersja Kangoo, choć minimalnie krótsza, węższa i z delikatnie mniejszym rozstawem osi) czy bardziej cywilizowane Kangoo (tu w wersji Van - dość pokręcone to wszystko), zastępuje w ofercie Francuzów Dacię Dokker - oznaczać musi to również nieco większą garść kompromisów ze strony producenta, aby sprostać bazowymi odmianami pojazdu zapotrzebowaniom niskobudżetowego klienta. To w końcu auto robocze i trochę nawet dziwi, że Renault zrezygnowało z oferowania np. Dokkera jako w pełni “blaszanego” auta, a Kangoo jako jego bardziej osobowego odpowiednika. To już jednak bardziej zawiłe kwestie wewnątrz koncernu, skupmy się więc na tym, co Francuzi oferują dzisiaj.
Kangoo niczego nie udaje. Choć wygląda może nieco atrakcyjniej niż typowy van i stara się przemycić ”cywilny” charakter do roboczego auta, prowadzi się jak klasyczny, mały dostawczak. Jest tu głośniej niż w osobówce, inaczej rezonują dźwięki, a samochód ma swój sposób reagowania na podmuchy wiatru. Ponadto jest zupełnie inny podczas jazdy “na pusto” i z ładunkiem. Fizyka swoje robi i trzeba mieć w głowie te różnice, o czym łatwo zapomnieć, dając się porwać tym świadomym zabiegom producenta co do stworzenia aury podróżowania klasycznym autem kompaktowym.
Testowane Kangoo Van wyposażone było w teorii niewielkiego diesla dCi o pojemności 1.5 litra w 95-konnej odmianie. Auto posiada 260 Nm momentu obrotowego dostępnego już od 1750 obr./min, dzięki czemu całkiem sprawnie radzi sobie nawet ze znacznym ładunkiem. Zamontowano tu 6-biegową przekładnię manualną, ale w niektórych silnikach dostępny jest też niezły 7-stopniowy, dwusprzęgłowy automat. W naszej opinii najmocniejszy diesel (115 KM, 270 Nm; dostępny jest też wariant 75 KM, 230 Nm) to złoty środek, szczególnie w połączeniu ze wspomnianym automatem. Różnica w spalaniu (maksymalnie 6-6,5 litra w mieście) jest trudna do odczucia, a jednak dodatkowa moc i moment zawsze się przydadzą, zwłaszcza jeśli zdarzy się Wam wybrać w trasę z ładunkiem.
Kangoo nie przepada za przyspieszaniem powyżej 120 km/h, więc tym bardziej garść dodatkowych Nm może być przydatna. Samochód maksymalnie może mknąć 164 km/h i raczej mało sensu w tego typu aucie ma nawet taki wynik, choć ciekawostką jest 95-konna (jak w testowanym aucie) jednostka, jednak w odmianie Ecoleader. Jest jeszcze bardziej ekonomiczna, a jej prędkość maksymalną ograniczono do… 110 km/h. Jeśli w głowie wam dalekie przebiegi po Niemczech, z wysokimi prędkościami, to tu zwycięzcą będzie benzynowe TCe o mocy 130 KM z V-Maxem równym 183 km/h (100-konny wariant pojedzie 168 km/h). Poniżej 100 km/h moc przestaje mieć aż takie znaczenie, ponieważ auto waży mniej niż 1100 kg, przez co całkiem łatwo przychodzą mu sprinty spod świateł.
Kangoo Van, mimo tego, że zostało stworzone z myślą o pracy, z powodzeniem może służyć także jako samochód na co dzień. Przywyknąć trzeba tylko do ograniczonej nieco widoczności przy cofaniu i oglądając się “przez ramię” w prawo. W manewrach wspierają jednak czujniki parkowania oraz opcjonalna kamera zamiast klasycznego lusterka wstecznego (znakomite rozwiązanie, choć ekran wygląda trochę na dołożony na siłę). W tego typu aucie nie dziwią też 15-calowe obręcze (opcjonalnie mogą być aluminiowe lub o cal większe, ale tylko stalowe). Choć dziś może wydać się to śmiesznie małe koło, dzielnie radzi sobie na nierównościach i krawężnikach, pozwalając zapomnieć kierowcy o problemie znanym z dzisiejszych aut - nadmiernej dbałości o ranty ogromnych felg.
Także fotele należą do tych wygodniejszych, choć po dostawczym aucie różnego komfortu można by się spodziewać. Nie jest to idealny pojazd na odległe wojaże, ale jeśli ktoś szuka samochodu uniwersalnego, który przez część tygodnia będzie mu służył do transportu stosunkowo niewielkiego towaru (objętościowo, bo wagowo może to być nawet do 800 kg przy opcjonalnym, bardziej wydajnym podwoziu), a poza tym pełnił będzie funkcję typowego daily car’a, to Kangoo Van może okazać się niezłym kandydatem. Co prawda wszystko zależy od proporcji wspomnianych funkcji, bo Kangoo obecne jest w gamie Renault również bez dopisku “Van” i wówczas jest typowym rodzinnym kombivanem, w którym jednak można zdemontować fotele. Podróżuje się nim wówczas nieco przyjemniej, ale siłą rzeczy roboczej przestrzeni jest trochę mniej, a ceny startują od 107 900 zł.
Najtańszy “roboczy” kombivan w ofercie Renault to Express, którego można mieć już za 70 500 zł. Najdroższy jest Kangoo Van w odmianie elektrycznej, za którego trzeba zapłacić minimum 144 400 zł. Spalinowy Kangoo Van, w naszej opinii najbardziej rozsądny dla małego przedsiębiorcy, to wydatek od 81 900 zł. Auto takie jak na zdjęciach kosztuje 91 900 zł (plus ewentualne opcje, ale mowa już o pojeździe z 95-konnym dieslem i systemem Open Sesame), a wspomniany wg nas najlepszy wariant - mocniejszy i z automatem, to minimum 101 400 zł, choć bez problemu nawet w tym aucie można dobić do granicy 150 000 zł. W dobie kosmicznie drogich aut osobowych, dla wielu przedsiębiorców może się to okazać całkiem niezły złoty środek (także podatkowo), który posłuży na co dzień i od święta.
Ośmiu polskich kierowców Forch Racing by Atlas Ward staje do walki o dominację w niemieckiej serii wyścigowej.
Alpine przechodzi na elektryczność i zaczyna od hatchbacka A290. Czy model ten ma DNA Alpine?
Wiele już powiedziano na temat hybrydowego M5, ale czas przestać gadać. Czas się przejechać.
Od przeszło 100 lat światy aut i motocykli romansują ze sobą. Ducati z Bentleyem spotykają się po raz pierwszy.
Nieznana do tej pory kolekcja 69 bolidów Formuły 1 Berniego Ecclestone’a trafi na aukcję.
Ostatni spalinowy Lotus - Emira - może dostać od losu jeszcze jedną szansę - wersję hybrydową.
Katarczycy przejęli około 30% udziałów w zespole Formuły 1 Audi, który pojawi się na gridzie w 2026.
Elektryczne Lamborghini nie pojawi się przed 2030 rokiem, za to marka zapowiada nowy hipersamochód.
W 2026 roku Lotus chce powrócić do częściowo spalinowych napędów za sprawą technologii Hyper Hybrid.
Większa moc i poprawione ustawienia wersji Final Edition mogą w końcu uwolnić pełny potencjał Supry.
Gama Lamborghini Temerario wkrótce rozrośnie się o kolejne warianty, także z RWD i większą mocą.
Niedawno pokazany supersamochód Alfy Romeo osiągnął 333 km/h podczas testów dynamicznych w Nardò.
G63 nie jest lepsze niż DBX707 czy RR Sport SV, za to ma więcej fejmu niż dwaj rywale razem wzięci.
W 2026 roku Land Rover zostanie oficjalnym partnerem i uczestnikiem rajdu Dakar.
911 GT3 RS od Manthey Racing ma świetne osiągi, brakuje tylko oficjalnego czasu na Nürburgringu.
Lamborghini nie będzie kontynuować przygody z WEC w sezonie 2025. Zadecydowała zmiana regulaminu.