Ośmiu polskich kierowców Forch Racing by Atlas Ward staje do walki o dominację w niemieckiej serii wyścigowej.
Wspaniały design i najnowocześniejsze układy napędowe sprawiają, że Ioniq 5 jest krokiem naprzód wśród aut elektrycznych.
Gdy niecały rok temu Hyundai zaprezentował Ioniq’a 5, byliśmy pod wielkim wrażeniem. To był jeden z tych rzadkich momentów, gdy nie wiadomo było czy to naprawdę samochód produkcyjny? Tak jak w przypadku BMW i8 czy Lexusa LC500, stylizacja ogólna jak i detale wydawały się zbyt odjechane, by mogły być prawdziwe. Tymczasem historia tego Hyundaia nie kończy się tylko na stylistyce, bo pod spodem znajduje się najnowocześniejsza technologia, dzięki której Ioniq 5 jest jednym z najbardziej intrygujących samochodów tego roku.
Hyundai dzieli nową platformę z Kią EV6, czyli jednym z najlepszych samochodów elektrycznych nowej generacji jakimi do tej pory jeździliśmy. Różnica jest w tym, że Hyundai jest oferowany z jeszcze bardziej różnorodnymi opcjami - do wyboru są dwa poziomy pojemności baterii, a także wersje z jednym lub dwoma silnikami. My testowaliśmy wersję z dużą baterią o pojemności 73 kWh i dwoma silnikami. To topowa wersja Ioniq’a, która osiąga 306 KM i 600 Nm momentu obrotowego. Tak jak wszystkie samochody elektryczne z dużą baterią Ioniq 5 nie ma nic wspólnego z niską masą. Potrafi przekroczyć 2100 kg, ale nawet z taką nadwagą jest najszybszym modelem w gamie z czasem przyspieszenia do 100 km/h w 5,2 s.
Prawdziwe sztuczki Hyundai zostawił na później, jak na przykład zdolność ładowania. Instalacja może działać na napięciu 800V, co stawia ten samochód na równi z rynkowym liderem - Porsche Taycan. Do tego Hyundai może ładować się z maksymalną mocą 220 kW. System samochodu jest na tyle mądry, by przestawić się na napięcie 400V jeśli akurat jest taka potrzeba, a do tego potrafi nie tylko przyjmować prąd. Samochód może także go oddawać poprzez gniazdko 230V, do którego możesz podłączyć wszystko - od laptopa do lodówki turystycznej.
Ioniq 5 wygląda jak samochód wielkości Volkswagena Golfa, ale z długością 4635 mm bardziej pasuje do segmentu średnich SUV-ów. Aż 3000 mm z tej długości to rozstaw osi - to 88 mm więcej niż w odchodzącym Range Roverze. Dzięki temu w środku jest masa przestrzeni - projektanci Hyundaia podkreślili to robiąc niemal całkowicie otwarty układ siedzeń i kompaktową deskę rozdzielczą o czystych liniach.
Projekt wnętrza nie jest tak świeży i innowacyjny jak wygląd zewnętrzny, ale podwójny ekran i minimalistyczny styl nie posunęły się tak daleko, aby fizyczne przyciski całkowicie zniknęły. Są jednak pewne braki, takie jak cyfrowy interfejs, do którego przyzwyczajenie się może zająć trochę czasu, czy irytujący, zamontowany w manetce wybierak biegów, który działa w przeciwnym kierunku niż podpowiada intuicja.
Wsiądź i rusz z miejsca, a momentalnie zauważysz dwie rzeczy. Pierwsza to bardzo naturalne i przewidywalne zachowanie pedału przyspieszenia, które jeszcze jest zależne od wybranego trybu jazdy. Tryb Eco jest oczywiście trochę spowolniony, ale tryby Normal i Sport można pochwalić za żywiołowość reakcji. W tym drugim jest ona aż przesadnie gwałtowna. Gdy zaczniesz zwalniać od razu poczujesz jak przyjemnie pracuje pedał hamulca - zaskakująco płynnie po minięciu początkowego, martwego skoku pedału. Nie jest to poziom hothatchy jak Honda Civic Type R, ale i tak jest o wiele lepiej niż w większości elektryków. Hamowanie w tym aucie to płynny proces zarówno przy wysokich jak i niskich prędkościach.
Gdy przyjrzysz się podczas jazdy ekranowi kierowcy zauważysz, że przy hamowaniu nie włącza się odzyskiwanie energii. Niektóre samochody elektryczne nie od razu po ruszeniu uruchamiają rekuperację, by tarcze i klocki miały możliwość się oczyścić przez pierwszy kilometr czy dwa po ruszeniu. W Hyundaiu nawet przy długiej podróży wskaźnik odzyskiwania pozostaje nieruchomy i budzi się dopiero, gdy ustawi się odpowiedni tryb przy pomocy łopatek za kierownicą. To znaczy, że w odróżnieniu od znakomitej większości aut tego typu Ioniq 5 w ogóle nie odzyskuje energii podczas hamowania klockami i tarczami, a ta funkcja jest dostępna tylko przy włączeniu trybu jazdy przy pomocy jednego pedału.
Prowadzenie Ioniq 5 bez hamowania odzyskowego, wybieranego za pomocą łopatek, w zasadzie neguje wszelkie korzyści płynące z odzysku energii, tłumacząc dość przerażający spadek zasięgu, jakiego doświadczyłem po przejechaniu około 160 km.
Po opanowaniu jazdy przy pomocy jednego pedału z odzyskiwaniem energii balans Hyundaia i jazda pozostawia nieco do życzenia względem najbliższych konkurentów. Początkowo amortyzacja wydaje się prawidłowa, ale czuć, że amortyzatory walczą z 20-calowymi felgami, które mają tendencję do wychwytywania najmniejszych nierówności na drodze. Przez to Ioniq 5 daje uczucie zbyt dużej wrażliwości na kiepską nawierzchnię, która przenika całe podwozie podczas jazdy. Przechyły nadwozia, pochylenie i nurkowanie są dość wyraźne, głównie ze względu na fakt, że siedzisz tak daleko powyżej naturalnego środka przechyłu samochodu. To nie przekreśla całkowicie Hyundaia, ale tam gdzie Kia EV6 radzi sobie imponująco, tam Ioniq jest ledwo przeciętny.
Nie mogę się pozbyć wrażenia, że genialna, nowoczesna stylizacja i estetyka Hyundaia leżąca gdzieś na styku Bladerunnera i Lancii Delta Integrale lepiej wyglądałaby na samochodzie o mniejszym rozstawie osi. To, co na zdjęciach wydaje się ostre i wspaniale wykończone, w rzeczywistości sprawia wrażenie topornego - to bardziej Lego Duplo niż Technics. Te niuanse jednak nie sprawiają, że osiągnięcie Hyundaia nie jest godne uwagi. Ioniq 5 w dużej mierze wygląda i jeździ wspaniale, a przede wszystkim oferuje przełomową porcję technologii w akceptowalnej cenie. To dotyczy każdego aspektu samochodu, który w pełni zasłużył na uznanie i wyróżnienia, które spływają na niego z całej branży.
Hyundai Ioniq 5 jest oferowany z dwoma pojemnościami baterii i z jednym lub dwoma silnikami - ta ostatnia wersja tylko z większą baterią. Podstawowy model z silnikiem z tyłu i baterią 58 kWh kosztuje od 189 900 zł, czyli jest dokładnie 10 tys. zł droższy niż analogiczna Kia EV6 i 5500 zł droższy niż bazowa Skoda Enyaq o bardzo podobnych parametrach. Większa bateria automatycznie oznacza mocniejszy motor (170 vs 218 KM) i wzrost ceny o 14 tys. zł do poziomu 203 900 zł. Wybór topowej odmiany z dwoma silnikami i dużą baterią to wydatek rzędu 241 900 zł. Najdroższy Ioniq 5 bez opcji kosztuje od 260 tys. zł i ma dwa silniki o łącznej mocy 306 KM. To porównywalny samochód do topowej wersji VW ID.4 GTX, który jednak jest tańszy o solidne 25 tysięcy. Za to topowa Kia EV6 będzie kosztować aż 280 tys. zł, tylko że mówimy o aucie niemal dwukrotnie mocniejszym (585 KM).
W kontekście takich rywali wciąż Kia EV6 wydaje się numerem jeden wśród samochodów elektrycznych w cenie około 250 tysięcy złotych, a Ioniq 5 zajmuje drugie miejsce. Volkswagen ID.4 ma mnóstwo niedociągnięć, a Skoda Enyaq to po prostu Volkswagen w trochę bardziej praktycznym wydaniu. Tak czy inaczej, VW i Skoda bardzo przeciętnie się prowadzą. Alternatywą dla Kii może być Tesla Model 3 Long Range - świetny samochód, ale niesie ze sobą zwyczajową dla Tesli, dyskusyjną jakość wykonania.
Ośmiu polskich kierowców Forch Racing by Atlas Ward staje do walki o dominację w niemieckiej serii wyścigowej.
Od przeszło 100 lat światy aut i motocykli romansują ze sobą. Ducati z Bentleyem spotykają się po raz pierwszy.
To pierwszy raz, kiedy na okładce gości nie tylko samochód! O co chodzi w zestawieniu auta i motocykla?
Zapraszamy w okolice Gór Świętokrzyskich, jednego z najstarszych pasm górskich w Europie.
Singer i Alfaholics zbyt oklepane? Oto doładowany Jaguar XJS V12 o mocy 670 KM z manualną skrzynią.
Jaguar wchodzi w okres zmian, a ich nowa limuzyna EV dostanie nowy napęd, design i logo.
Final Five to ostatnia seria F22 i pożegnanie z silnikami Audi. W tle już czeka nowy hipersamochód.
Nadchodzące BMW serii 3 z rodziny Neue Klasse otrzyma napędy spalinowe, hybrydowe i elektryczne.
Roma, najmniejsze GT Ferrari, zostanie zastąpiona nowym modelem w 2025 roku. Prototypy już jeżdżą.
Podobnie jak Veyron i Chiron, ostatnie Bugatti z W16 żegna się niebagatelnym rekordem prędkości.
Ośmiu polskich kierowców Forch Racing by Atlas Ward staje do walki o dominację w niemieckiej serii wyścigowej.
Taycan GTS jest lżejszy niż M5 i niemal tak samo mocny. Możesz go mieć także w wersji Sport Turismo.
CSR Twenty to limitowana wersja Seven stworzona do jazdy przede wszystkim po drogach publicznych.
Alpine przechodzi na elektryczność i zaczyna od hatchbacka A290. Czy model ten ma DNA Alpine?
Koncept Mazda Iconic SP z silnikiem Wankla przeobrazi się w niewielki sportowy samochód produkcyjny.
Pierwszy elektryczny Bentley pojawi się w 2026 roku, ale marka zamierza pozostać przy ICE do 2035.