Zamów czwarte wydanie magazynu EVO
Już dziś możesz zamówić nowy numer lub prenumeratę magazynu EVO. Magazyn jest również dostępny w najlepszych salonach prasowych.
Najtańsze GT Ferrari to jednak dalej Ferrari - Portofino M posiada naprawdę mało słabych punktów.
Oto nowe Ferrari Portofino, a raczej gruntownie zmodyfikowana wersja dotychczasowego GT od Ferrari. Z tego powodu model ten otrzymał przydomek “M”, czyli Modificato. W nomenklaturze producenta z Maranello takie oznaczenie to nie zwykły lifting, a całkiem poważna zmiana uzasadniająca nową nazwę. W przypadku Portofino M jest to jak najbardziej na miejscu.
Powodem modernizacji otwartego GT było pojawienie się Romy i chęć producenta, aby oba modele bazowe reprezentowały ten sam poziom technologiczny. W związku z tym Portofino zyskało nowy, ostrzejszy wygląd, aby klienci wkraczający w świat Ferrari otrzymali samochód faktycznie wyglądający jak Ferrari, ale także aktualizację multimediów i nawiewy ciepłego powietrza na szyję. Jednak dla nas najbardziej istotne są modyfikacje układu napędowego i jezdnego, które wprowadzono w nowej wersji M.
Z wyglądu Portofino M jest na pewno bardziej dopracowane i stonowane niż poprzednik noszący jeszcze geny starszej Californii. Wersja M ma wyraźniej zaznaczony pakiet aerodynamiczny, w tym różne wloty i kanały powietrzne służące do chłodzenia. Portofino nie wygląda aż tak elegancko jak Roma, ani tak agresywnie jak F8 Spider, za to na pewno zyskał wygląd prawdziwego Ferrari, czego nie można powiedzieć o kilku jego bezpośrednich przodkach.
Zmiany we wnętrzu nie są bardzo szerokie. Na plus możemy zapisać fotele, w których siedzi się niżej i po prostu lepiej, a także nową funkcję nawiewu na szyje pasażerów przy opuszczonym dachu w chłodne dni. Nie zaadaptowano tutaj całej nowoczesnej deski rozdzielczej Romy, jest jedynie zaktualizowany ekran multimediów. Nie działa on jednak najlepiej - wszyscy oczekujący sprawności, szybkości i intuicyjności smartfona będą nim rozczarowani.
Kierowcy mający doświadczenie z Ferrari od razu dostrzegą nowe Manettino na kierownicy. W aktualnym modelu ma ono pozycje Race i ESP Off obok wcześniejszych trybów Wet, Comfort i Sport. W trybie Race zastosowano stonowaną wersję systemu kontroli poślizgu Ferrari - nazwaną Ferrari Dynamic Enhancer - która ma zapewnić Portofino M zwiększony poziom precyzji na granicy przyczepności.
Poważną zmianą której nie widać na pierwszy rzut oka jest wymiana starej 7-biegowej skrzyni biegów na nową, wyposażoną w ósmy bieg “autostradowy” przeznaczony do komfortowego przemierzania tras. Siedem pierwszych biegów skrócono o 4% dla poprawy osiągów.
Nowa skrzynia ma wpływ na zwiększenie wydajności silnika, ale sam silnik także otrzymał sporo zmian w tym kierunku. Przede wszystkim 3.9-litrowe V8 z dwoma turbinami wyposażono w filtr cząstek stałych, co początkowo obniżyło moc o około 20 KM. Konieczne były dalsze modyfikacje wewnętrznych komponentów silnika, aby odzyskać utraconą moc i wykrzesać jeszcze coś ekstra. Z tego powodu zmodyfikowano zawory ssące i wydechowe, turbosprężarki i układ wydechowy, dzięki którym moc podskoczyła o 40 KM (20 straconych przez GPF i 20 dodatkowych). W sumie Portofino M legitymuje się mocą 620 KM.
Standardowe adaptacyjne amortyzatory, nowe tuleje i zmodyfikowane oprogramowanie zawieszenia zapewniają Portofino M balans tłumienia właściwy raczej dla samochodu GT niż typowego supersamochodu. Jedynie tylne sprężyny są inne niż w Romie, ale jest to spowodowane większą masą wynikającą ze składanego dachu. Nie dajcie się jednak zwieść - Portofino M to rasowe GT. Da się to poczuć we wnętrzu przy złożonym dachu - atmosfera jest tak uspokajająca i relaksująca, że masz ochotę ruszyć w daleką trasę, nieważne gdzie.
V8 reaguje na gaz z pewnym dystansem, nie z uderzeniem typowym dla supersamochodów, ale pozwala to korzystać z głębokich pokładów momentu obrotowego przy wyprzedzaniu. Rzadko jest potrzeba zredukowania o więcej niż jeden bieg. Swoją drogą zmiany w dół nie są zbyt szybkie jeśli akurat znajdujesz się w trybie Auto lub Comfort.
Przekręć Manettino na Sport, włącz magiczny tryb zawieszenia przeznaczony na wyboiste drogi i zmieniaj biegi samodzielnie, a Portofino M zacznie pokazywać swoją drugą twarz. Nigdy nie brakowało mu dynamiki, ale teraz podczas mocnego przyspieszania naprawdę czuć prawdziwe geny Ferrari. Jeśli uważasz, że jest to takie Ferrari w wersji lite, twoje przekonania znikną równie szybko jak diody na kierownicy pokazujące idealny moment zmiany biegów.
Ponadto Portofino posiada podwozie, które potrafi nadążyć za silnikiem. Samochód skręca praktycznie nie generując przechyłów bocznych, a przecież na pierwszy rzut oka wygląda jak auto, które przetacza się przez łuki zamiast sprawnie i czysto je pokonywać. Generuje przy tym nieprawdopodobne pokłady przyczepności. Układ kierowniczy jest tak szybki, że aż zaskakujący i trudny do rozszyfrowania, ale po kilku kilometrach w szybszym tempie nauczysz się jak najlepiej skręcać, aby przód podążał w wybranym kierunku. Gdy już to opanujesz, w szybkich i średnich łukach poczujesz na swoich palcach jak pracują przednie opony Pirelli i jednocześnie jak tylny elektroniczny dyferencjał zarządza rozdziałem momentu na tylne koła. Nowe Portofino M jest w równym stopniu skuteczne i przewidywalne. Potrafi dać mnóstwo argumentów kierowcom znającym już markę Ferrari, a także wprawić w zachwyt pozostałych, którzy dopiero kupili swoje pierwsze GT z Maranello.
Wad jest wyjątkowo mało; po pierwsze wiatr dość mocno daje się we znaki podczas jazdy z otwartym dachem. Rozwiązaniem jest windshot jeśli tylko jesteś gotów zrezygnować z wykorzystania tylnych siedzeń, które i tak nie nadają się do niczego poza funkcją dodatkowego bagażnika. Po drugie opcje dodatkowe są bardzo drogie. Po stronie zalet Portofino M jeździ dokładnie tak dobrze jak wygląda, a w końcu można powiedzieć, że wygląda jak prawdziwe GT Ferrari, godne noszenia (opcjonalnych) tarcz z logo po bokach.
Segment otwartych super-GT nigdy nie narzekał na brak różnorodności, a kosztujące około 1,1 mln złotych (z 7-letnią gwarancją producenta) Ferrari Portofino M walczy o tego samego klienta, który bierze pod uwagę też Aston Martina DBS Volante, Bentleya Continental GTC oraz Porsche 911 Turbo S Cabriolet.
Oczywiście podana cena błyskawicznie wzrośnie jeśli tylko masz ochotę zagłębić się w programie personalizacji Ferrari, szczególnie jeśli twoim ulubionym materiałem dekoracyjnym jest karbon.
Już dziś możesz zamówić nowy numer lub prenumeratę magazynu EVO. Magazyn jest również dostępny w najlepszych salonach prasowych.
V12 to moc, dźwięk i prestiż. Sprawdzamy które marki są wciąż wierne dwunastocylindrowym silnikom.
Giulia SWB Zagato to unikalny projekt Alfy Romeo stworzony na 100-lecie współpracy obu marek.
Według najnowszych informacji od Forda nowy Mustang w najmocniejszej wersji przekroczy 500 KM.
Czy Zonda po 23 latach wciąż ma “to coś”? Sprawdzamy jeżdżąc prywatną Zondą F Horacio Paganiego.
Średni model w gamie Range Rovera zyskał niezbędne aktualizacje technologii i kosmetykę zewnętrzną.
Wyścigowy Glickenhaus 007 właśnie zyskał wersję drogową przeznaczoną dla klientów indywidualnych.
Fastline kolejny raz dołącza do licytacji WOŚP, i jak zawsze na najwyższych obrotach.
Wersja specjalna GranTurismo PrimaSerie ma także uhonorować 75 lat produkcji dużych GT od Maserati.
Podwozie Caymana GT4 RS posłużyło do stworzenia współczesnej interpretacji klasycznego Porsche 356.
Najnowsza Kia EV6 to duży, elektryczny crossover, ale pod literami GT kryje się prawdziwa petarda.
BMW zaprezentowało nowe M3 CS - model który dołączy do znakomitych poprzedników: M2 CS i M5 CS.
Polestar 2 po modernizacji ma aż 476 KM i potrafi pokonać do 636 km na jednym ładowaniu.
Trzecie Porsche Cayenne sprawdza się w roli dużego SUV-a, ale niektóre wersje nie są godne polecenia.
Najtańsze GT Ferrari to jednak dalej Ferrari - Portofino M posiada naprawdę mało słabych punktów.
V12 to moc, dźwięk i prestiż. Sprawdzamy które marki są wciąż wierne dwunastocylindrowym silnikom.
Alpine A110 nie przestaje nas zadziwiać, a w wersji S ten mały gokart jest jeszcze lepszy.