Ośmiu polskich kierowców Forch Racing by Atlas Ward staje do walki o dominację w niemieckiej serii wyścigowej.
To auto, które chce pozostać niezauważone, będąc jednocześnie najbardziej krzykliwym w całej Warszawie
Czym jest Rolls-Royce Phantom wiedzą wszyscy. Majestat, splendor, choć nie zawsze okupiony krzykiem na lewo i prawo o treści “patrzcie!”. To skomplikowane, bo jednocześnie ciężko podróżować nim niezauważonym. Zwłaszcza jeśli dzieje się to na pokładzie przedłużonej wersji połyskującej perłowym odcieniem granatu, dumnie stojącym na ostentacyjnym dość “talerzowym” wzorze felg w rozmiarze 22 cali.
Porównywanie go do innych aut już na wstępie zwiastuje, że raczej nie znajdziesz sensownego wytłumaczenia dla jego ceny, specyficznego wyglądu ani wnętrza, które na pierwszy rzut oka nie zmieniło się zbytnio od dwóch dekad. Phantom stoi na szczycie rozsiewania splendoru i konkretnych komunikatów. Jest najrzadziej wybierany z palety. To swoisty sukces firmy, że w dobie sięgania po wszystko, co „naj”, akurat jej klienci potrafią się wstrzymać od pewnych decyzji, podyktowanych wyłącznie chęcią zaistnienia na ulicy.
Phantom Extended Wheel Base (EWB - przedłużony) liczy niemal 6 metrów długości, ale pozwala sprawnie współżyć z tymi gabarytami. Pneumatyczne zawieszenie obniży nadwozie w czasie wsiadania, rzut z kamery 360 stopni pokaże przeszkody w pobliżu wszystkich drzwi i promień ich otwarcia, ponadto uchylisz i zamkniesz je guzikiem. O trakcję zimą zadba z kolei wyszkolony prywatny kierowca lub sam właściciel po odbyciu należytych szkoleń z ramienia producenta.
Żadne superauto nie wzbudza takiego zainteresowania na drodze jak Phantom. Doznanie to ciekawe, bo patrzą na ciebie: przechodnie (łącznie ze starszymi paniami), policja, spotterzy, dzieci i właściciele skromnych Bentleyów Flying Spur. Patrzą jednak w nieco inny sposób, bez zawiści, raczej z zainteresowaniem. Bo Phantom to zjawisko, nawet jeśli od 2003 roku niewiele się zmienił.
Kluczowy detal modernizacji to dodatkowa pozioma poprzeczka w przedniej atrapie o zmienionym nieco kształcie, co według Rolls-Royce’a ma dodać odrobinę więcej dostojności całej prezencji limuzyny, jeśli byłoby jej mało. Druga generacja modelu Phantom w reflektorach doczekała się powielenia motywu gwiezdnego nieba znad Goodwood, znanego z sufitu wnętrza, za pomocą 580 diod LED. Kolejne mogą oświetlać też od dołu charakterystyczny grill. Robią to dystyngowanie, choć trzeba być ostrożnym, aby nie przesadzić ze swoją konfiguracją samochodu.
Rolls-Royce Phantom EWB to jednak przede wszystkim jazda, a w zasadzie jej jakość. Przyzwyczajenia wymagają wymiary, a nawet bardziej kubatura nadwozia. Pionowy niemal front ułatwia i utrudnia zarazem manewry, szokuje za to zwrotność takiego kolosa, w czym wspiera kolejna innowacja (jak na wyrafinowanego Phantoma) – skrętna tylna oś. W Rolls-Roysie odpocząć i poczuć ten słynny z opowieści komfort. Sto trzydzieści kilogramów wygłuszeń robi namacalną robotę. Faktycznie do uszu dobiega tylko delikatny szum opon i opływającego powietrza, które przy prędkościach autostradowych zmienia swój „dźwięk”, przecinane przez panienkę „Spirit of Ecstasy”.
Nierówne drogi to miód na serce i pneumatyczne zawieszenie majestatycznej limuzyny. Właśnie tu pokazuje coś, co wszyscy na pokładzie zaaprobują kiwnięciem głowy. Przy prędkościach 70-90 km/h międzymiastowe asfalty o przeciętnej jakości Phantom pożera jak inflacja domowy budżet. Aż chce się zdjąć buty, zanurzyć stopy w dodatkowo izolujących od drgań i hałasu dywanach z gęstej wełny brytyjskich owiec i chłonąć te nierówności razem z autem. Od tego, co na zewnątrz, odcinają trójwarstwowe okna. Rolls-Royce przygotowuje pracę zawieszenia, zanim nadejdzie nierówność, monitorując drogę przed sobą. Zmiękcza lub utwardza się z odpowiednim wyprzedzeniem, czego sprawność odczułem jednak najbardziej na autostradzie, kiedy nowy model czytał zakręty i dzięki aktywnym stabilizatorom nie pozwalał wychylać się nadwoziu na boki.
Mimo masy dobijającej do 3 ton (z kompletem pasażerów i bagażem), podwójnie doładowane V12 bajecznie radzi sobie z tym drogowym jachtem. Rolls-Royce nie bawi się w ustawienia, tryby i regulacje. Rolls-Royce Phantom wyjechał z fabryki jako konkretny luksusowy produkt, a jedyne modyfikowanie parametrów ogranicza się do podnoszenia lub opuszczania nadwozia w razie potrzeby (w trasie samochód automatycznie się obniża). Nie moc, lecz moment obrotowy arystokratycznego 6,75 litra, znanego też z innych modeli marki, robi tu wrażenie. Phantom Extended oferuje (tak jak i krótsza odmiana) aż 900 Nm osiąganych już przy 1700 obr./min. Mały kontenerowiec. Chęć wyprzedzenia ciężarówki na jednopasmowej drodze to ciekawe przeżycie. Samochód się rozpędza, ale nie słyszysz dźwięku silnika, a że miękkie zawieszenie i tak nieustannie pracuje, nie dociera do pasażerów także moment redukcji biegów. Plecy oparte o fotel też niewiele zdradzają, a dopiero rozmyty obraz za oknami, delikatnie uniesiony dziób, no i finalne zerknięcie na prędkościomierz mówią jasno: tak, ten kolos napędza się całkiem nieźle. Po kilkuset kilometrach wysiadasz, rozglądasz się i sprawdzasz trzykrotnie, czy na pewno pokonałeś ten dystans, gdyż czujesz się jak po osiedlowej przejażdżce po kefir do sklepu na rogu.
Rolls-Royce coraz śmielej odpowiada na malejącą średnią wieku nabywców i zwracanie przez nich uwagi na prowadzenie, nie tylko w „bardziej skoncentrowanych na pewność jazdy” (nie mylić ze „sportowymi”) odmianach Black Badge poszczególnych modeli brytyjskiego producenta. Chowany ekran centralny znika, kiedy mamy dość nowoczesności w tych barokowych okolicznościach stylistycznych. Apple CarPlay to przydatna funkcja, ale to jedno z niewielu aut, w których niekiedy wręcz nie wypada korzystać z takich wspomagaczy, bo tak przyziemne komunikaty nie licują z atmosferą w Phantomie. Później już tylko wyświetlacz ze wskaźnikami przed kierowcą zdradza, że jedziemy najnowszym autem, a nie modelem 2003. Prędkościomierz z obrotomierzem schowane są za szkłem, które ciągnie się przez całą szerokość wnętrza (osoby sprzątające samochód lubią to!) i przykrywa po drodze wyświetlacz główny oraz „galerię”. Nowy Phantom prowadzi potencjalnych klientów do nieprzespanych nocy, bowiem przestrzeń tę, w centralnym miejscu deski rozdzielczej i przed pasażerem właściciel może zaaranżować po swojemu. Ręczne hafty, rzeźby z drewna, fragment ręcznego malowidła – cokolwiek ów człowiek zapragnie. Jeśli projekt nie jest zbyt szalony, to potwierdzam, że potrafią się tam znaleźć niebywałe rzeczy, które we wnętrzu samochodu robią wrażenie.
Czy to auto bezbłędne? Jest kilka niuansów, nad którymi można by się pochylić, ale dostrzeżemy je dopiero po naprawdę długiej, długiej podróży, chcąc wręcz na siłę znaleźć coś, co będzie pstryczkiem w nos “jego wysokości” Phantoma. Jakie to detale, możecie przeczytać w trzecim wydaniu magazynu EVO, w którym szczegółowo opisaliśmy podróż przez Łotwę i Litwę do Polski na pokładzie nowego Rolls-Royce’a Phantoma. Kliknij na górze tej strony w MAGAZYN EVO i zamów swój egzemplarz pisma już dziś! Podziękowania dla Hotelu Narvil za umożliwienie realizacji sesji zdjęciowej samochodu.
Ośmiu polskich kierowców Forch Racing by Atlas Ward staje do walki o dominację w niemieckiej serii wyścigowej.
Od przeszło 100 lat światy aut i motocykli romansują ze sobą. Ducati z Bentleyem spotykają się po raz pierwszy.
To pierwszy raz, kiedy na okładce gości nie tylko samochód! O co chodzi w zestawieniu auta i motocykla?
Zapraszamy w okolice Gór Świętokrzyskich, jednego z najstarszych pasm górskich w Europie.
Jaguar pracuje nad rywalem dla Porsche Taycan - mamy pierwsze zdjęcie konceptu tego auta.
Aston Martin wreszcie pokazał kosmiczne osiągi Valkyrie. Samochód ten pobił rekord toru Silverstone.
W 2025 roku Mercedes powraca do Le Mans z AMG GT dostosowanym do wymogów klasy LMGT3.
Singer i Alfaholics zbyt oklepane? Oto doładowany Jaguar XJS V12 o mocy 670 KM z manualną skrzynią.
Final Five to ostatnia seria F22 i pożegnanie z silnikami Audi. W tle już czeka nowy hipersamochód.
Nadchodzące BMW serii 3 z rodziny Neue Klasse otrzyma napędy spalinowe, hybrydowe i elektryczne.
Roma, najmniejsze GT Ferrari, zostanie zastąpiona nowym modelem w 2025 roku. Prototypy już jeżdżą.
Podobnie jak Veyron i Chiron, ostatnie Bugatti z W16 żegna się niebagatelnym rekordem prędkości.
Ośmiu polskich kierowców Forch Racing by Atlas Ward staje do walki o dominację w niemieckiej serii wyścigowej.
Taycan GTS jest lżejszy niż M5 i niemal tak samo mocny. Możesz go mieć także w wersji Sport Turismo.
CSR Twenty to limitowana wersja Seven stworzona do jazdy przede wszystkim po drogach publicznych.
Alpine przechodzi na elektryczność i zaczyna od hatchbacka A290. Czy model ten ma DNA Alpine?