Centralna Polska - region idealny dla turystyki samochodowej - staje się celem zimowej wyprawy w ramach akcji "Yokohama on Tour"
Mnogość konfiguracji Range Rovera poraża, ale może być też zgubna.
O potędze “dużego Range’a” pisaliśmy w EVO (zwłaszcza w drukowanych wydaniach) nie raz. Podkreślamy często, że to jeden z naszych ulubionych samochodów luksusowych - fantastycznie wyglądający (bo niczego nie musi udowadniać i tego nie robi), odpowiednio wykonany i całkiem dobrze skalkulowany cenowo, uwzględniając rywali takich jak chociażby sporo droższy (a wcale nie lepszy) Bentley Bentayga.
To co nieustannie, od blisko 4 lat obecności Range Rovera piątej generacji na rynku imponuje, to design masywnego SUV-a. Kolosalne auto wydaje się lekkie designem przez kilka zmyślnych chwytów stylistów, jak szyba przykrywająca słupki C i D czy schowane u dołu uszczelnienia okien bocznych, niewielka ilość przetłoczeń i ukryte w nadwoziu klamki oraz pionowe lampy pasujące stylistyką do klapy bagażnika. Range Rover wygląda trochę jak… luksusowa łódź motorowa.
Specjalny lakier, opcjonalne felgi, wykończenie wnętrza elementami z linii SV Bespoke… personalizacja to od jakiegoś czasu w Range Roverze temat bardziej przystępny dla klienta. Niegdyś trzeba było długo czekać na możliwość zamówienia elementów spoza podstawowej listy opcji, dziś dział operacji specjalnych sprawia, że trudno spotkać dwa identyczne auta tej marki, przy jednoczesnym zachowaniu elegancji i ucieczki od pstrokatości. Naturalna skóra, prawdziwe drewno i zimne aluminium - te elementy coraz trudniej spotkać nawet w luksusowych SUV-ach, dlatego tym bardziej cieszy fakt, że takie materiały można spotkać aucie, które sensownie skonfigurowane może kosztować 750-800 tys. zł. Tak - to dziś powoli ewenement.
Samochód ze zdjęć nie należy do tych “sensownie skonfigurowanych”. Rzecz jasna mnogość konfiguracji kusi, by zatopić się w możliwościach, płynąć, odhaczać kolejne warianty, opcje, materiały i kolory… a licznik bije. Taki pojazd to wydatek przeszło 900 tys. zł, choć sam fakt, że rozmawiamy o legendarnym samochodzie, z niesamowitym wyposażeniem i jakością wykonania, sugerowałby dziś kwoty nawet wyższe. Ale bez obaw - tym, którzy lubią mieć “wszystko co potrzebne, niepotrzebne i jeszcze więcej”, bez problemu uda się skonfigurować Range Rovera nawet za 1,5 mln zł.
Co dostaniemy w luksusowym SUV-ie poza jakościowymi materiałami? W zasadzie nic szczególnego, bo i czym producent miałby nas zaskoczyć? Są dotykowe ekrany, haptyczne guziki… sporo miejsca i wszechobecna cisza. Siedzimy na ultrawygodnych fotelach, w których jednak masaż mógłby być wyposażeniem standardowym. Poza tym na pokładzie jest w zasadzie wszystko. Od systemów bezpieczeństwa, po tony komfortowych rozwiązań, kończąc na opcjonalnym pakiecie wspierającym wygodne holowanie przyczepy.
Pod maską testowanego samochodu znalazł się jeden z wariantów hybrydowego napędu. Bazuje on na trzylitrowej benzynie R6 oraz baterii o pojemności 38,2 kWh brutto. Uwzględniając fakt, że samochód waży ok. 2,8 tony, to teoretyczny zasięg elektryczny przekraczający 90 km (w praktyce - około 75 km) robi wrażenie, szczególnie korzystając z auta jako pełnoprawnej hybrydy - wówczas rozwiązanie to “starcza” na naprawdę długo i skutecznie wspiera w oszczędzaniu paliwa. Niestety, kiedy bateria się rozładuje, wówczas nie mamy ani pełni osiągów, ani oszczędzania. Warto więc regularnie go doładowywać z domowego gniazdka. Tandem “spalinówki” i elektryka pozwoli osiągać średnie zużycie w okolicach 10 litrów benzyny.
Samochód w takiej wersji osiąga setkę w 5 sekund i mknie około 240 km/h - nieźle jak na taką wagę i gabaryt! Moc na wszystkie koła trafia za pomocą ośmiostopniowego automatu - całkiem inteligentnego i sprawdzonego układu firmy ZF. Całkiem nieźle auto spisuje się w zakrętach, raczej jednak stroniąc od prób oszukiwania fizyki - mimo pneumatycznego zawieszenia pojazd przechyla się w zakrętach, ale nie przeszkadza to zanadto. Nie zaburza też pewności prowadzenia. Hamulce są optymalne, samochód przy ostrzejszym ich użyciu jednak mocno nurkuje, co udało się lepiej zakamuflować w Range Roverze Sport. A może taki charakter miał “duży Range” właśnie zachować?
Sumaryczne 550 KM i 800 Nm jako pakiet wygląda świetnie. Można powiedzieć - wręcz idealnie, jak na samochód tego typu. Niemal zawsze ma ochotę do wystrzelenia spod świateł czy ochoczego wyprzedzenia auta przed nami. No właśnie - niemal zawsze. Uwzględniając fakt, że to samochód wprost stworzony do połykania setek kilometrów, trochę ciężko nam wyobrazić sobie doładowywanie auta gdzieś po drodze, kiedy żwawa jazda opróżnia baterię naprawdę szybko. Z kolei bez energii w akumulatorze - nie mamy pełni osiągów. Nieustannie więc najlepiej spisałby się tu mocny diesel lub zwyczajna benzyna z turbo lub kompresorem - bez obaw jednak, bo Range Rover posiada takie rozwiązania w swojej ofercie.
Tu docieramy do tematu z początku artykułu. Mnogość możliwości konfiguracji i personalizacji Range Rovera sprawia, że niekiedy w pierwszym kontakcie można się zachwycić lub zrazić. Warto poznać wszystkie możliwości - dla jednego przeszło 600-konna benzyna bez hybrydy plug-in to będzie tym, czego potrzebuje na pokładzie wielkiego SUV-a, dla innego 350-konny diesel będzie w zupełności wystarczający do płynnej jazdy autostradami przez pół Europy. To samo w kwestii wyposażenia i indywidualnej konfiguracji samochodu - niektórzy docenią pół miliona w opcjach, inni dobiorą potrzebne dodatki za 40-60 tys. zł i będą w pełni usatysfakcjonowani. Cieszy sam fakt możliwości, bo coraz większa liczba producentów okraja je nam do absolutnego minimum, ułatwiając sobie produkcję (i znacznie obniżając jej koszty).
Centralna Polska - region idealny dla turystyki samochodowej - staje się celem zimowej wyprawy w ramach akcji "Yokohama on Tour"
Odkrywamy, co przyniesie 51. edycja kultowego kalendarza Pirelli, zwanego „The Cal”
Lamborghini Revuelto na okładce piętnastego wydania EVO Magazine – pożegnanie sezonu z superautem!
Ośmiu polskich kierowców Forch Racing by Atlas Ward staje do walki o dominację w niemieckiej serii wyścigowej.
Nowa stylizacja zewnętrzna i poprawa jakości - to główne cele dużego liftingu Tesli Model Y.
Poprzednie GT350 było produktem licencyjnym. Nowy model to prawdziwe Shelby i ma V8 o mocy 821 KM.
Piąta generacja Quattroporte wniosła włoską limuzynę na poziom pozwalający rywalizować z najlepszymi.
Niedoceniany w swoim czasie, dziś Lexus LFA urósł do rangi ikony współczesnej motoryzacji.
BMW M3 kolejnej generacji dostanie napęd elektryczny. Zauważono pierwsze muły testowe tego auta.
W oponie Primacy 5 Michelin dąży do zwiększenia żywotności i zmniejszenia wpływu na środowisko.
Na 2025 rok producent symulatora jazdy Assetto Corsa zapowiada nową wersję popularnej serii.
W mediach rządzą najdroższe warianty 911, tymczasem zwykła Carrera także ma mnóstwo do zaoferowania.
Na zakończenie długiej i barwnej ery niezależności Alpina wypuszcza topowe B8 GT o mocy 634 KM.
Jakość jazdy na równi z coupe i szybko składany dach - tym ma się wyróżniać nowy Vantage Roadster.
Po wielu latach TAG Heuer powraca jako oficjalny partner cyklu Formuły 1.
Impreza 22B udowadnia swą wartość w cywilu nawet jeśli nie jest prawdziwym modelem homologacyjnym.