Ośmiu polskich kierowców Forch Racing by Atlas Ward staje do walki o dominację w niemieckiej serii wyścigowej.
Doładowane sprężarką V8, 677 KM i ręczna skrzynia - czy te atrybuty wznoszą CT5-V na poziom BMW M5?
Proszę bez namysłu podać jakie auto przychodzi na myśl na hasło “najlepszy szybki sedan”. Czy właśnie pojawiło się BMW E39 M5? Nie potrafię czytać w ludzkich umysłach, ale M5 tej generacji ma wszystko, aby o ten tytuł się starać. Nie jest zbyt duże ani zbyt ciężkie, nie ma skomplikowanej elektroniki, nie jest przesadnie wysilone, ma perfekcyjny dźwięk silnika, klasyczny, lecz sportowy wygląd, felgi z dużym rantem i ręczną skrzynię biegów. To jedno z tych aut, które trafiły na ziemię chyba wprost z niebios. Do tej elitarnej grupy można zaliczyć też Porsche 997 GTS, Ferrari 458 Italia czy Renault Clio 182 Trophy. Dosłownie nie ma się do czego przyczepić.
Nawet po przekonaniu się z pierwszej ręki jak dobre jest nowe BMW M5 CS z jego wyrafinowanym napędem na cztery koła, nadal bardziej przemawia do mnie prosta logika stojąca za E39 M5. Wątpię, żeby nowy CS kiedyś stał się tak kultowy jak jego starszy brat. Niestety nie ma już na rynku supersedanów o takiej charakterystyce. Nowe M3 Competition (dłuższe, szersze, wyższe i dużo cięższe od E39) ma do wyboru tylko automatyczną skrzynię biegów. To samo dotyczy Mercedesa i Audi - ich najmocniejsze odmiany dodatkowo wyposażono tylko w napęd na wszystkie koła.
Producenci zza wielkiej wody podchodzą do tematu nieco bardziej liberalnie. Być może to złe określenie, ale wiecie o co mi chodzi. Jeszcze niedawno Dodge oferował Challengera Hellcat (coupe tak duże, że śmiało mogłoby być sedanem) z 6-biegową skrzynią ręczną w połączeniu z 717-konnym silnikiem 6.4 V8. Na papierze wygląda to zachęcająco, ale pewnie ten samochód na typowych europejskich drogach wyglądałby jak pełnomorski tankowiec na Wiśle. Na szczęście pojawił się inny godny uwagi gracz, mniejszy, lżejszy i o wiele bardziej zaawansowany technologicznie. Na pokładzie ma 6.2-litrowy silnik V8 z kompresorem generujący 677 KM i 893 Nm, zawieszenie Magnetic Ride Control 4.0, świetną szperę, ceramiczne hamulce, potrafi pojechać ponad 320 km/h i można go wzbogacić o pakiet torowych dodatków. Najlepsze jest jednak to, że wyposażono go w skrzynię manualną, a wielkością tylko trochę odbiega od M5 E39 i nowego M3. Zrobił go Cadillac, nazywa się CT5-V Blackwing i jest doprawdy niesamowity.
Przy pierwszym kontakcie z tym samochodem powinno mi być wszystko jedno jaki jest i ile potrafi zaoferować. Miałem za sobą długą podróż samolotem, a przed sobą sporą trasę do pokonania, a poza tym było ciemno i późno. Jednak już samo zajęcie miejsca w kabinie nowego Cadillaca V - ostatniego takiego z napędem spalinowym - wystarczyło, by zapomnieć o zmęczeniu i wydzielić odrobinę adrenaliny. Podobnie jak stare M5, CT5-V nie jest ostentacyjny, ale i tak pewnego rodzaju napięcie, moc i charakter da się zauważyć w każdej linii i załamaniu karoserii.
Na kontynencie europejskim dodatkowo jest to pewnego rodzaju egzotyk. Nie miałem za wiele do czynienia z tą marką, ale też nie powielam stereotypów o staruszkach z Florydy kupujących Cadillaki. Dla mnie, podobnie jak chyba dla każdego spoza rodzimego rynku, Cadillac kojarzy się raczej z elegancją i luksusem, a ten konkretny model ma do tego odrobinę agresji sugerującej obecność czegoś mocniejszego pod maską. Dla formalności przypomnę tylko, że mamy do czynienia z relatywnie kompaktowym sedanem o mocy większej niż Ferrari Enzo i momencie obrotowym podobnym do LaFerrari.
Z całą pewnością jest to coś więcej niż Hellcat. Po otwarciu drzwi widzisz kabinę nie odbiegającą jakością wykonania od M3 i niewiele gorszą niż w M5 CS. Dużo paneli wykonano z włókna węglowego, kierownica jest mała i idealnie okrągła, a dźwignia skrzyni z wydrukowanym w 3D rozkładem biegów zaskakująco krótka i poręczna. Najważniejsze jest jednak to, że wszystko we wnętrzu, od pozycji za kierownicą, przez materiały, aż do systemu infotainment, jest wykonane po prostu poprawnie i przywodzi na myśl logiczną ergonomię europejskich aut sprzed kilku lat. Wszystko po prostu działa. To ogromna zmiana w stosunku do ostatniego Cadillaca którym jeździłem, z niesławnym systemem informacyjno-rozrywkowym "CUE", który był rozmyślnie i totalnie okropny. Zresztą, zapomnijcie o multimediach. Ma Apple CarPlay i działa, co więcej trzeba wiedzieć?
Warto za to dowiedzieć się czegoś o silniku. Ręcznie składana przez jednego człowieka jednostka V8 LT4 o pojemności 6.2 litra z kompresorem nie zdominowała tego auta tak jak silnik Hellcata, ale stanowi bardzo ważny element układanki, dzięki której Blackwing jest tak wyjątkowy. Już po pierwszym odpaleniu czujesz czym jest ten silnik. Nie ma tak agresywnej nuty jak AMG, nie jest też tak jedwabisty jak M5 CS. Ewidentnie słychać, że to V8, ale dźwięk jest umiejętnie przytłumiony, choć intensywny. Nie emanuje energią jak w niektórych samochodach. Wyrafinowany? Nie do końca, ale wyposażono go w tytanowe zawory wlotowe i olbrzymią, 1.7-litrową sprężarkę Eaton, więc posiada odpowiednią dozę pożądanej wściekłości.
Na marginesie tej historii warto wspomnieć, że Cadillac stworzył nowocześniejszy silnik V8 o pojemności 4.2 z czterema wałkami w głowicy i dwoma turbosprężarkami. Nazwali go nawet Blackwing (lub LTA w klasycznej nomenklaturze GM), ale jak na razie trafił tylko do większego, bardziej luksusowego, a mniej sportowego modelu CT6 i CT6-V. Nawet ten ostatni model wyposażony w 550-konne serce ostatecznie nie należał do rodziny Blackwing, więc silnik o tej nazwie nigdy nie trafił pod maskę właściwego Blackwinga. Nie warto szukać w tym logiki. Nawet przez sekundę nie będziecie żałować, że pod maską jest klasyczny small block starszego typu, bo od pierwszej chwili sprawia znakomite wrażenie. W porównaniu z sześciocylindrowym 3.0 w BMW M3 amerykańskie V8 wydaje się niesamowicie mocne i pełne momentu obrotowego. Tak naprawdę przewyższa pod tym kątem każdy inny silnik jaki moglibyśmy tu wymienić.
Na szerokich, betonowych autostradach CT5-V gna z nieograniczoną pewnością siebie. Magnetyczne amortyzatory pracowały znakomicie wybierając nierówności i szczeliny przy jednoczesnej kontroli nad przechyłami nadwozia. Cadillac oferuje to cudowne uczucie ogromnego silnika wciśniętego do samochodu zbyt małego przynajmniej o jeden rozmiar. Blackwing jest zwinny i stabilny, ale także ma muskulaturę dzięki której każdy milimetr skoku pedału gazu dodaje mu kolejnych pokładów energii. Skrzynia biegów także wypada bardzo dobrze. Nie jest to poziom Civika Type R, ale na pewno wolałbym tę przekładnię zamiast manuala oferowanego w BMW M3 - zbyt wrażliwego i niezbyt precyzyjnego. Przełożenia w CT5-V są długie, dobrym przykładem jest dwójka dochodząca do 133 km/h. W Caymanie GT4 być może jest to problemem, ale tutaj? Mam do dyspozycji prawie 900 Nm, które w średnim zakresie obrotów wywołują morderczy ciąg. Poza tym manualna skrzynia Cadillaca ma też funkcję wyrównywania obrotów i “No-lift-shift”, czyli zmiana biegów bez podnoszenia nogi z pedału gazu.
Czy to ten moment, gdy wszystko pójdzie źle? Przyciśnięty do ściany Blackwing pojedzie w maliny jak każdy inny Cadillac? Cóż, nie tym razem. Wyposażony w opcjonalne hamulce ceramiczne ($9000), które zmniejszają masę nieresorowaną o 24 kg, oraz karbonowe dodatki aero ($4100) CT5-V na torze wykazuje się niebywałą wytrzymałością, imponującą kontrolą i niezachwianą równowagą. Nie przypominam sobie, bym kiedyś prowadził tak duży i ciężki samochód, który byłby jednocześnie tak zwinny i posłuszny. Nawet w trybie Track z wyłączoną elektroniką można go bardzo precyzyjnie ustawiać na torze jazdy. Spodziewałem się nadsterowności przy każdej okazji, tymczasem Caddy zadziwił mnie ochoczą reakcją na każdy jeden zakręt. On po prostu uwielbia skręcać, choć trzeba się nieźle nagimnastykować, żeby tył pojechał równo za przodem, bo tak ostro przednia oś wpada w każdy wierzchołek zakrętu.
Na pokładzie oczywiście jest zaawansowana elektronika, która pomaga sterować całym procesem. Chociażby świetny system Performance Traction Management (osobny od trybów, wśród których mamy Tour, Snow/Ice, Sport, Track i konfigurowalny tryb V), dzięki któremu można regulować intensywność elektronicznej niańki w stylu najnowszego M3. To kolejny naprawdę dopracowany element samochodu. Podoba mi się, że podwozie tego auta zostało wzmocnione w staroświeckim stylu, ale jednocześnie zaprzęgnięto do pracy najnowszą technologię np. amortyzatory magnetyczne, elektroniczną szperę i systemy stabilizujące. Jednocześnie zachowano mocno tradycyjny silnik V8. Umiejętne połączenie tych elementów w spójną i nieprawdopodobnie udaną całość zasługuje na uznanie.
To jednak nie jest dobry moment na docenianie takich szczegółów, bo proces prowadzenia pochłania mnie bez reszty. Układ kierowniczy jest przejrzysty i czuły, a wraz z żywiołową przednią osią także skuteczny. Mocy jest dużo, więc wytrącenie tylnej osi z równowagi nie powinno sprawiać problemu, ale z jakiegoś powodu Cadillac wchodzi w zakręt z doskonałą synchronizacją. Auto jedzie spójnie, nie daje poczucia chaosu i braku kontroli, a tył przyjmuje idealny kąt natarcia. Gdy wspomniany system PTM jest w luźnym ustawieniu, tylna oś pozostaje na dłużej w stanie lekkiego wychyłu, a to pozwala dodać mocno gazu, założyć lekką kontrę, aby opony Michelin PS 4S złapały trakcję, i wystrzelić w stronę horyzontu z ogromną prędkością.
To właśnie jego naturalna postawa. Tylne opony w lekkim poślizgu, kierownica w minimalnej kontrze, zawieszenie i stabilizatory perfekcyjnie równoważą obciążenie jednocześnie tłumiąc nieprzyjemne drgania na krawężnikach. Czuć szybkość i efektywność, ale daleko mu do bycia bezbłędnie nudnym. Nie może być inaczej, gdy pod maską grzmi dzikie V8, auto przyspiesza w obłędnym tempie, ze spontaniczną zmianą biegów bez sprzęgła i tą całą otoczką, którą generuje. Cadillac CT5-V Blackwing daje ogromną frajdę, głęboko angażuje i jest szokująco chętny do składania się w kolejne zakręty.
No dobrze, a czy można nim driftować? Jeszcze jak! Wystarczy całkowicie odłączyć PTM, wtedy można naprawdę postawić auto bokiem i przejechać tak cały zakręt, aż do linii wyznaczających koniec drogi. Mocy i momentu jest aż za dużo. Długi rozstaw osi i wrodzona zwinność sprawiają, że potrafi zjeść komplet opon na jednym okrążeniu. Nie jest bardzo duży, za to jest bardzo sprytny. I daje naprawdę mnóstwo frajdy. Czy Cadillac może stanąć oko w oko z BMW M3 lub M5 CS na europejskiej ziemi? Chciałbym to zobaczyć i mam głębokie przeczucie, że nie jest na przegranej pozycji.
Silnik: 6162 cm3 V8 ze sprężarką mechaniczną
Moc: 677 KM przy 6500 obr.
Moment obrotowy: 893 Nm przy 3600 obr.
Masa: 1870 kg
0-100 km/h: 3,7 s (dane prod.)
Prędkość: >320 km/h (dane prod.)
Cena wyjściowa: $92 390 (446 tys. zł)
Ośmiu polskich kierowców Forch Racing by Atlas Ward staje do walki o dominację w niemieckiej serii wyścigowej.
Od przeszło 100 lat światy aut i motocykli romansują ze sobą. Ducati z Bentleyem spotykają się po raz pierwszy.
To pierwszy raz, kiedy na okładce gości nie tylko samochód! O co chodzi w zestawieniu auta i motocykla?
Zapraszamy w okolice Gór Świętokrzyskich, jednego z najstarszych pasm górskich w Europie.
Singer i Alfaholics zbyt oklepane? Oto doładowany Jaguar XJS V12 o mocy 670 KM z manualną skrzynią.
Jaguar wchodzi w okres zmian, a ich nowa limuzyna EV dostanie nowy napęd, design i logo.
Final Five to ostatnia seria F22 i pożegnanie z silnikami Audi. W tle już czeka nowy hipersamochód.
Nadchodzące BMW serii 3 z rodziny Neue Klasse otrzyma napędy spalinowe, hybrydowe i elektryczne.
Roma, najmniejsze GT Ferrari, zostanie zastąpiona nowym modelem w 2025 roku. Prototypy już jeżdżą.
Podobnie jak Veyron i Chiron, ostatnie Bugatti z W16 żegna się niebagatelnym rekordem prędkości.
Ośmiu polskich kierowców Forch Racing by Atlas Ward staje do walki o dominację w niemieckiej serii wyścigowej.
Taycan GTS jest lżejszy niż M5 i niemal tak samo mocny. Możesz go mieć także w wersji Sport Turismo.
CSR Twenty to limitowana wersja Seven stworzona do jazdy przede wszystkim po drogach publicznych.
Alpine przechodzi na elektryczność i zaczyna od hatchbacka A290. Czy model ten ma DNA Alpine?
Koncept Mazda Iconic SP z silnikiem Wankla przeobrazi się w niewielki sportowy samochód produkcyjny.
Pierwszy elektryczny Bentley pojawi się w 2026 roku, ale marka zamierza pozostać przy ICE do 2035.