Zamów najnowsze wydanie magazynu EVO
Już dziś możesz zamówić nowy numer lub prenumeratę magazynu EVO. Magazyn jest również dostępny w najlepszych salonach prasowych.
Porsche Taycan jeździ lepiej i ostrzej niż konkurencja, choć jego masa zaprzecza sportowym aspiracjom.
Taycan ma niesamowitą głębię w działaniu układu jezdnego. To bez wątpienia prawdziwe Porsche. Pierwsze wrażenie jest ekstremalnie dobre. Siedzi się nisko, kierownica jest dokładnie naprzeciwko fotela, krawędź szyby schodzi nisko, a tuż za nią widać wybrzuszone błotniki, dokładnie tak, jak w 911. Pierwsze centymetry odchylenia kierownicy od pozycji “0” także są znajome - Porsche wykonało nieprawdopodobną pracę, by doprowadzić do perfekcji działanie elektrohydraulicznego wspomagania kierownicy, a to daje spektakularne efekty.
Działanie pozostałych mechanizmów także łatwo identyfikować z marką Porsche, z odpowiednim oporem na pedale hamulca i sztywnością zawieszenia na czele. Od samego początku Taycan daje znać, że nie ma nic wspólnego z Teslą poza źródłem energii.
Niestety nie ma ideału w kwestii wyciszenia kabiny, co szczególnie daje się we znaki w samochodach elektrycznych. Słychać wyraźnie hałas oporu powietrza z okolic lusterka i bezramkowych drzwi. Szum opon można porównać z 997 Turbo, zwłaszcza tych w rozmiarze 21 cali, które zapewne każdy nabywca Taycana chciałby mieć w swoim egzemplarzu.
Czynnikiem, który nie od razu rzuca się w oczy, a definiuje odmienne podejście Taycana do kwestii prowadzenia, to bezwysiłkowy sposób nabierania prędkości. Niezależnie gdzie akurat się jedzie - w mieście, na autostradzie, czy na szczególnie ciekawej, bocznej drodze. Porsche napędza się błyskawicznie, dostarcza moc niezauważalnie i zawsze ma w zapasie pokaźny moment obrotowy, aby dalej przyspieszać. Po wyłączeniu kiepskiego generatora dźwięku trudno się zorientować, czy jedziesz z prędkością przepisową, czy za chwilę stracisz prawo jazdy. Jeśli znajdziesz się na długiej trasie, ustawisz tempomat na preferowaną prędkość, to jako kierowca będziesz prawie tak samo oderwany od procesu jazdy, jak wszyscy pasażerowie. Nic dziwnego, że ludzie znudzeni koniecznością prowadzenia auta, dla których jest to przykry obowiązek, z przyjemnością korzystają z możliwości jazdy autonomicznej samochodem elektrycznym (patrz Tesla i Autopilot).
Problem dla Porsche polega na tym, że oczekiwania wobec nich są znacznie większe, więc i Taycan musi wykraczać poza przyjęte schematy w dziedzinie ambitnej jazdy samochodem. Bez wyrzutów sumienia możemy potwierdzić, że jego tłumienie i neutralność w jeździe to poziom wyższy niż prezentuje Panamera, nie mówiąc o Tesli. System aktywnego zawieszenia pneumatycznego PASM dwoi się i troi, by ciągle ukrywać ponadprzeciętną masę auta, a jednocześnie zapewnia możliwość jazdy z niebywałą precyzją.
Zostawmy z boku imponujące liczby dotyczące przyspieszenia, bo ten model to coś więcej niż maszyna do wyścigów spod świateł. Kierowca jest w stanie poczuć, że poziom dynamiczny tego auta wyrasta ponad jakiekolwiek inne samochody elektryczne na rynku. Kierownica działa ze zbyt dużym oporem i to niezależnie od trybu, ale samochód daje się sterować z niespotykaną precyzją, nawet jeśli nie przekazuje zbyt wielu informacji z nawierzchni do kierowcy. Od razu czuć, że moc i dynamizm to część DNA Taycana.
Są też wady. Niezależnie ile precyzji i finezji inżynierowie Porsche wykrzesali z układu jezdnego Taycana, nie ma sposobu, by pozbyć się nadmiaru masy. W tym przypadku auto waży 2,3 tony, więc o wiele za dużo w kategoriach samochodów o charakterze sportowym. Przyspieszenie jest naprawdę obłędne; Taycan szybko osiąga prędkości, które wprawiają w zakłopotanie niejedno Lamborghini, ale potem trzeba zahamować lub skręcić i już nie jest tak przyjemnie. Nawet karbonowo-ceramiczne tarcze hamulcowe o średnicy 420 mm i dziesięciotłoczkowe zaciski w Turbo S nie są w stanie nadążyć za siłą rozpędu. Na wszystkich nawierzchniach, poza gładkimi i przewidywalnymi, przyczepność boczna również słabnie, przez co Taycan Turbo S wydaje się niemalże przesadnie mocny, niczym stary amerykański muscle car.
Aby dotrzeć do punktu ,w którym faktycznie Taycan ma kłopoty, trzeba jechać z nieprawdopodobną prędkością, ale paradoks polega na tym, że Turbo S faktycznie te prędkości z łatwością osiąga. Niemal każdy w pewnym momencie dotrze do kresu możliwości zawieszenia i hamulców. Z drugiej strony Porsche może być fantastyczną zabawką jeśli trafi w odpowiednie ręce. Auto ma niezły balans, zwłaszcza na granicy przyczepności, a natychmiastowe reakcje motorów elektrycznych i przewaga tylnej osi w napędzie powodują, że auto śmiga niczym Lancer Evo za najlepszych czasów. Z pomocą systemu Porsche Torque Vectoring można zmusić Taycana do tańca, a on pozostanie posłuszny.
Już dziś możesz zamówić nowy numer lub prenumeratę magazynu EVO. Magazyn jest również dostępny w najlepszych salonach prasowych.
Ustępująca zima sprzyja planowaniu motoryzacyjnych eskapad. Dokąd zabierzemy Was w tym roku?
Czy testowanie i recenzowanie nowych modeli samochodów to praca marzeń? A może praca jak każda inna? Pora spojrzeć na życie redaktora EVO od kuchni.
Podstawowy Mercedes-AMG GT 43 ma pod maską dwulitrowe serce o mocy 422 KM.
Elektryczny Taycan przeszedł kurację w dziale GT. Efekt to najmocniejsze seryjne Porsche w historii.
Popularne modele Cupry - Formentor i Leon - przeszły rozszerzony lifting designu, wnętrza i napędu.
Limitowany do 20 sztuk Bentley Bentayga Apex Edition dostał w standardzie 22-calowe karbonowe felgi.
Przejechaliśmy się nowym Porsche Macan w dwóch wersjach: podstawowej i Turbo o mocy 639 KM.
Unikatowy, torowy Lotus Evija X okrążył Północną Pętlę Nürburgringu w czasie 6:24,047.
W sierpniu pierwsi brytyjscy klienci odbiorą kluczyki do elektrycznych roadsterów MG Cyberster.
OCTA będzie najszybszym i najdzielniejszym w terenie Defenderem w historii.
Ustępująca zima sprzyja planowaniu motoryzacyjnych eskapad. Dokąd zabierzemy Was w tym roku?
Druga generacja Modelu 3 Performance ma tak dobre osiągi, że w przyszłości może konkurować z BMW M3.
Czy testowanie i recenzowanie nowych modeli samochodów to praca marzeń? A może praca jak każda inna? Pora spojrzeć na życie redaktora EVO od kuchni.
Jeszcze w tym roku w salonach Lamborghini zawita Urus SE z napędem plug-in o mocy 800 KM.
Po latach zapowiedzi wreszcie jest - klasa G z napędem elektrycznym w swojej finalnej formie.
Seria 4 w wersji Gran Coupe oraz elektryczne i4 przeszły niewielkie odświeżenie designu i wnętrza.